26 lipca 2014

Rozdział L



Następnego dnia Louis powiedział Rose, że znalazł dla nich idealny dom. Razem pojechali pod odpowiedni adres, lecz zaparkował ulicę wcześniej. Miał plan, chciał zrobić niespodziankę swoim przyszłym sąsiadom.
–Czy my idziemy do Leny? – zapytała Rose po chwili drogi.
– Nie kochanie – Lou pokręcił głową – idziemy troszkę bliżej.
Stanęli przed odpowiednim budynkiem, a Rose nie mogła uwierzyć w to co widzi. Od dawna podobał jej się dom, ale nawet nie marzyła o tym, żeby jego właściciele się wyprowadzili. Rzuciła się Louisowi na szyję, a po chwili stali uśmiechnięci w salonie. Rozalie z uwagą oglądała każde pomieszczenie. Na parterze znajdował się mały przedsionek obok którego była garderoba. Po wyjściu znajdowaliśmy się w centralnym punkcie domu. Po lewej stronie znajdowały się drzwi do niewielkiej łazienki. <klik> Po prawej stronie znajdowała się kremowa kuchnia <klik> z brązowymi szafkami. Niedaleko znajdowała się <klik> jadalnia z kominkiem i salon z wyjściem na taras. <klik>  Na parterze można było znaleźć także gabinet. <klik>. Na pierwszym piętrze znajdowała się sypialnia <klik>  z garderobą <klik>, dwa mniejsze pokoje  <klik>  <klik> oraz większa łazienka. <klik> Dom posiadał także piwnicę w której znajdowała się kotłownia i pralnia, oraz poddasze. 
Rose od razu zdecydowała. Chciała ten dom, miał w sobie to coś.
–Kiedy moglibyśmy podpisać umowę i się wprowadzić? – zapytał Lou.
–Nawet dzisiaj – właściciel uśmiechnął się przyjaźnie – nie mieszkamy tu już od miesiąca, wszystkie potrzebne papiery mam już przygotowane. Może państwo podpisywać – narzeczeni przeczytali dokładnie umowę i złożyli na niej podpisy.
–Myślałem, że cena będzie większa – mruknął Louis – jestem mile zaskoczony. W kwestii zapłaty, chce pan gotówkę czy przelać na konto?
–Wolałbym dostać je osobiście.
–Dobrze, proszę chwilę poczekać – Louis pobiegł do samochodu i ze schowka wyciągnął odpowiednią ilość pieniędzy. Był już na to przygotowany. Nie przeszkadzało mu nawet to, że musiał biec na sąsiednią ulicę. Wrócił po kilkunastu minutach. Wręczył pieniądze panu Peterowi i po chwili trzymał w ręce trzy pary kluczy.
–Miłego mieszkania! – powiedział były właściciel i zabrał swoje ostatnie rzeczy – jeszcze do pana zadzwonię, żeby ustalić ostatnie szczegóły.
Rose wpatrywała się chwilę w swojego narzeczonego. Do końca nie dochodziło do niej to co się właśnie przed chwilą stało. To był chyba najszybszy zakup domu w jej życiu. Louis zamknął drzwi i ją przytulił. Po chwili ich usta złączyły się w pocałunku.

***

Po jakimś czasie Rose i Louis musieli doprowadzić się do porządku. Dziewczyna poszła do łazienki poprawić włosy, a chłopak zadzwonił do swoich nowych sąsiadów. Chcieli zrobić im małą niespodziankę.
–  Cześć Zayn, weź wyjdź na chwilę na balkon – powiedział powstrzymując śmiech.
– Louis, po co mam wychodzić na balkon?
– Yyyy, na bo tęcza jest!
– Ale przecież deszcz nie padał – odparł zdziwiony chłopak.
– Nie marudź tylko wyjdź.
Louis się rozłączył i zobaczył Rose opartą o ścianę, dziewczyna trzymała w ręce białą kartkę z napisem „TĘCZA”. Oboje się zaśmiali i wyszli na swój balkon, ponieważ znajdował się on dokładnie naprzeciwko ich sąsiadów. Po drugiej stronie stali już Zayn i Lena.
– Cześć sąsiedzi! – krzyknęła wesoła blondynka.
– Rose?! – Lena złapała się za serce – co wy tu robicie?
– Od dzisiaj mieszkamy – powiedział z wielkim uśmiechem na ustach Louis.
– Lou rozporek zapnij! – krzyknął Zayn – nawet tutaj to widzę! Dom już ochrzczony. Haha.
– Ty się lepiej swoim rozporkiem zajmij! – krzyknął chłopak – co, tobie Lena jeszcze nie dała i zazdrosny jesteś?!
Rozalie wraz z Leną w tym samym momencie walnęły swoich narzeczonych z bardzo poważnymi minami.
– Kłamaliście, nie ma żadnej tęczy! – zaśmiała się Lenka, a Ross pobiegła do sypialni po kartkę którą zostawiła na łóżku. Już po kilkunastu sekundach stała przy Lou i pokazywała im napis.
Około tydzień później narzeczeni przeprowadzili się do nowego domu, a Harry był ich częstym gościem. Tego wieczoru siedzieli przytuleni na kanapie i rozmawiali o swojej przyszłości, każde z nich wiedziało że ich drogi prawdopodobnie zostaną połączone na zawsze. Zaręczyli się, a jak każda taka para myśleli o ślubie. Nie byli pewni kiedy to nastąpi, ale oboje marzyli, żeby ten dzień był wyjątkowy.
Każda panna młoda chce mieć wyjątkowy ślub. Cudowne miejsce, dużo gości i ona wraz z nim. Biała suknia okalająca jej ciało i on w dopasowanym garniturze. Pięknie udekorowana sala. No właśnie. Sala. Rozalie od zawsze marzyła o ślubie w jednym z pałacyków w Londynie. Niestety, aby uroczystość tam się odbyła trzeba było poczekać kilka lat. Miejsca zawsze były zapełnione.
Po szczerej rozmowie Rose i Lou postanowili wybrać się do odpowiedniego budynku, aby wybrać datę. Wiedzieli, że będą musieli długo czekać, ale czego nie robi się dla spełnienia marzeń? Z właścicielką umówili się na godzinę piętnastą. Dziewczyna była bardzo podekscytowana, a jej partner przyglądał jej się z uśmiechem. Tego właśnie pragnął – uśmiechniętej Rozalie będącej obok niego do końca życia. Nigdy nie myślał, że w takim wieku podejmie tak ważną decyzję. Zawsze myślał, że będzie starym kawalerem mieszkającym z mamusią, ewentualnie trzydziestolatkiem spotkającym swoją drugą połówkę. Mylił się, ma dwadzieścia trzy lata i idzie z narzeczoną wybrać datę ślubu. Rozalie tak jak Louis zawsze sądziła że swojej połówki nie znajdzie. Mimo wszystko w głębi duszy marzyła o prawdziwej miłości, ale wątpiła, że taką spotka. Teraz mając prawie dwadzieścia jeden lat ma wspaniałego narzeczonego.
Para weszła do budynku i skierowała się do odpowiedniego gabinetu. Zapukali i po usłyszeniu głośnego „proszę” weszli do środka. Przedstawili się pani Camille Parker i usiedli na wygodnych krzesłach. Jej gabinet był bardzo przytulny utrzymany w kremowo-brązowych odcieniach. A właścicielka? Była to miła dwudziestopięciolatka, która przejęła interes od swojej mamy. Uśmiechnęła się przyjaźnie do pary i poprosiła ich o szczegóły. Rose wciągnęła głośno powietrze, ale ciągle milczała. Nie wiedziała od czego zacząć, szczerze to nie do końca przemyślała tą sprawę.
– Chcemy aby było wyjątkowo – powiedział Louis z uśmiechem – i mam nadzieję, że zostanie to w tajemnicy, nie chcemy, aby prasa wchodziła w nasze prywatne życie – dodał, a Parker pokiwała ze zrozumieniem.
– Może zacznijmy tak. Mówimy sobie po imieniu, nie dzieli nas duża różnica wieku i myślę, że będzie tak wygodniej – narzeczeni zgodzili się na tą propozycję. – A więc… W jaką porę roku chcielibyście mieć ślub?
–Myślę, że latem – powiedział Rose po chwili milczenia – Lou?
–Tak, to jest dobry pomysł – spojrzał na swoją dziewczynę z wielką miłością, a Camille nie mogła uwierzyć w to co widzi. Jeszcze nigdy nie spotkała pary, która tak dobrze by się dogadywała. Zawsze pierwsze kłótnie były przy wyborze pory roku. – Co powiesz na początek lipca?
Rozalie pokiwała głową, a Parker wyciągnęła cztery wielkie kalendarze. Sprawdziła pierwsze trzy, a na koniec został jej czwarty.
– Pierwszy wolny termin w lipcu jest dopiero w 2018 roku, jest to pierwsza sobota. W poprzednich latach czerwiec, lipiec i sierpień nie mają wolnych terminów – popatrzyła uważnie na parę – nie będzie to dla was za późno? Może chcecie zmienić porę roku?
W tamtym momencie bez pukania do gabinetu wpadła rozhisteryzowana blondynka krzycząca o odwołaniu ślubu. Camille wstała i ze spokojem podeszła do kobiety, po chwili obok nich pojawił się ochroniarz.
–Megan, powiedz mi co się stało.
–Zdradził mnie! Nie mogłam w to uwierzyć ale.. – kobieta się rozpłakała – przyłapałam ich… Chcę odwołać uroczystość, wyjeżdżam i nigdy tu już nie wrócę. – kobieta przetarła oczy dłońmi, a Rose z Louisem  przyglądali się tej scenie z szeroko otwartymi oczami. – Mogę załatwić wszystko przez telefon? – zapytała, a Parker lekko przytuliła dziewczynę i pokiwała głową.
Pięć minut później młodzi narzeczeni ponownie byli w trakcie ustalania daty.
–W związku z sytuacją, której byliście światkami za co bardzo przeprasza, zwolniło się nam jedno czerwcowe miejsce. Szósty czerwca bieżącego roku. Co o tym myślicie? Nie byłoby za szybko? I czy nie przeszkadzałoby wam to co się stało?
–W sumie, to może nawet lepiej? – zapytał Louis – nie będziemy musieli tak długo czekać.
–Też tak myślę – Rose pokiwała głową – a jeśli chodzi o tą sytuacje… wydaje mi się pfu! Ja to wiem. My się nie zdradzimy.
– Jak chcesz, to możemy chodzić w kajdankach – powiedział Lou i poruszył śmiesznie brwiami.
Obie kobiety spojrzały na niego rozbawione i zaczęły się śmiać.
– Szósty czerwca dwa tysiące piętnasty rok. Hmm, może być. – Rose uśmiechnęła się do swojego narzeczonego.
Jakiś czas później narzeczeni udali się do lekarza. Chcieli bowiem zapytać się co mają zrobić, aby mogli mieć dziecko. Rozalie doszła do wniosku, że nie obejdzie się to bez pomocy specjalisty. Siedzieli w gabinecie ginekologicznym i trzymali się za ręce. Po dość długiej rozmowie oboje dostali tabletki, które mieli przyjmować raz dziennie.

6 Marca 2015r

Przygotowania do ślubu ciągle trwały. Wystrój sali, jedzenie, suknia ślubna oraz wiele innych rzeczy czekało na solidne przygotowanie.
Był wieczór, Lena wraz z Zaynem leżała na kanapie, kończyli właśnie oglądać film, a ich dziecko spało w pokoju na górze. Chłopak który przez cały seans obejmował swoją partnerkę przesunął się do niej jeszcze bliżej i zaczął całować jej szyję. Powoli przesuwał się w kierunku ucha, co wywołało śmiech Leny. Dziewczyna odsunęła się od Zayna i spojrzała na niego.   
– Przecież film się jeszcze nie skończył.   
– Yhm.. No tak, ale myślę, że moglibyśmy robić o wiele bardziej interesujące rzeczy niż oglądanie… tego czegoś.
 – Nie podoba ci się film? Przecież jest taki romantyczny.
– Oh, skarbie. Ja też mogę być bardzo romantyczny – powiedział i poruszył zabawnie brwiami za co dostał soczystego buziaka, który szybko przerodził się w długi i namiętny pocałunek.
Zayn złapał Lenę za biodra i posadził ją sobie na kolanach. Dziewczyna wplotła palce w jego włosy i  delikatnie przegryzła dolną wargę Zayna. Chłodne dłonie chłopaka gładziły jej rozgrzane plecy co przyprawiało ją o dreszcze.
– Chodźmy do sypialni. – powiedział ochrypłym z podniecenia głosem Zayn.
– Nie, zostańmy tutaj, bo obudzimy Oli... – Lena nie dokończyła zdania, ponieważ usłyszeli głośny płacz ich córeczki. –  No tak, mogłam się tego spodziewać. Hm… idź zmienić pieluszkę, kochanie. – powiedziała ze śmiechem po czym zsunęła się z Zayna i usiadła obok na kanapie. Zrezygnowany chłopak wstał i powoli skierował się w stronę schodów. W tym czasie Lena kończyła oglądać film.
Sprawa u Olivii okazała się na tyle poważna, że wymagała ponownej kąpieli i zmiany piżamek. Kiedy Zayn zszedł w końcu do salonu, Lena spała na kanapie zwinięta w kłębek. Chłopak podszedł do niej i wziął ją delikatnie na ręce. Dziewczyna automatycznie oplotła jego szyję rękami i wtuliła się w jego tors. Kiedy byli już w sypialni, Zayn położył ją na łóżku , przykrył kołdrą i pocałował w czoło. Po chwili położył się obok i zasnął.
Następnego dnia Lena obudziła się około godziny dziewiątej. Przeciągnęła się na łóżku i czując zapach świeżo smażonej jajecznicy zeszła na dół do kuchni. Po drodze przetarła leniwie oczy i kilka razy zawadziła nogą o miękki dywan. Na miejscu była już po niecałych dwóch minutach. Podeszła do swojego narzeczonego i miło się do niego uśmiechnęła, objęła go w pasie i dała mu szybkiego buziaka w jego kształtne usta.
– Jak się spało kochanie? – zapytał lekko zawiedziony chłopak.
– Bardzo dobrze, a tobie?
– No dobrze, ale myślałem…
– Co myślałeś? – dziewczyna spojrzała mu głęboko w oczy i figlarnie się uśmiechnęła.
– No że my… – nie dokończył, bo jego narzeczona zarzuciła mu ręce na szyję, przyciągnęła go bliżej siebie i namiętnie pocałowała.
On objął ją mocniej w pasie i lekko podniósł, na co ona się uśmiechnęła i objęła go nogami. Namiętnie się całując Zayn powoli przechodził do salonu, lecz w tamtym momencie, coś a raczej ktoś im przerwał z przedpokoju.
– Cześć Lena, cześć Zayn! – do domu wpadła uśmiechnięta sąsiadka. – jeszcze nie jesteś gotowa? Przecież miałam przyjść po ciebie o dziewiątej i miałyśmy pójść na zakupy.
– Zakupy… – wyszeptał mężczyzna.
– No tak, umówiłyśmy się wczoraj…
– Wiedziałaś? – Lena tylko się uśmiechnęła i szepnęła „idę się przebrać”.

***

Dziewczyny chodziły po salonach z sukniami ślubnymi już od godziny i powoli traciły nadzieję, że znajdą coś odpowiedniego. Przy wyborze było bardzo dużo śmiechu, ponieważ Lena także się czasem przebierała i obie dziewczyny się wygłupiały. Niestety dotarła do nich prawda, robiło się coraz później, a wymarzonej sukienki nie znalazły. Zrezygnowane wróciły do domu z pustymi rękami.
Rozalie przekroczyła próg swojego mieszkania i została mile zaskoczona. Na kanapie w salonie siedział jej tato. Z uśmiechem na ustach przytulił swoją córkę. Chwilę pogawędzili i zeszli na temat białej sukni.
– Słyszałem, że nie możesz nic znaleźć.
– No tak, dzisiaj obeszłyśmy z Leną prawie wszystkie salony i nic odpowiedniego nie zauważyłyśmy…
– Rose ja… przywiozłem coś dla ciebie, nie wiem czy ci się spodoba, ale mam nadzieję, że tak. Wybór należy do ciebie.
Thomas poszedł na chwilę do innego pokoju i wrócił z dużym białym pudełkiem oraz Louisem przy boku.
– Panie Tomlinson, niech pan sprawdzi, czy nie ma pana na górze.
– Ale dlaczego? – Tom wskazał na pudło które niósł – Ahh, no dobrze.
Rozalie od razu domyśliła się co jest w środku, podniosła pokrywkę i jej oczom ukazał się biały materiał, który od razu wyciągnęła.
– To suknia mamy – w jej oczach pojawiły się łzy – dziękuję tato.

6.06.2015r

W końcu nadszedł upragniony dzień, dzień ślubu. Ceremonia miała odbyć się w kościele, przyszli małżonkowie postanowili pozostać przy Polskich tradycjach. Pogoda bardzo dopisywała, pięknie świeciło słońce, wiał przyjemny wiaterek. Rose przechadzała się po pokoju odziana w białą suknię. <klik> Bardzo się stresowała, może i nie miała czego, ale taki dzień, dla każdej panny młodej jest stresujący. Obawiała się wszystkiego, dosłownie wszystkiego. Co jeśli Louis nie przyjedzie, a jeśli przyjedzie i ona się potknie i wyląduje w piasku, co jeśli jedzenie będzie nie dobre, a jeśli się pomyli w trakcie przysięgi? 
Lena próbowała uspokoić swoją przyjaciółkę, ale jak na razie marnie jej to szło. Mała Olivka próbowała stawiać samodzielnie kroczki, ale ciągle upadała na pupę, na szczęście przed bolesnym upadkiem chronił ją pampers oraz nieduża odległość.
Blond włosa dziewczyna podeszła do okna i przyjrzała się gościom czekającym na podwórku. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi, które się uchyliły. Stanął w nich Thomas – tato Rose oraz Agnieszka – mama Leny.
– Córeczko – powiedział mężczyzna i podszedł do dziewczyny – wyglądasz pięknie – pogładził jej policzek – mama na pewno byłby z ciebie dumna.
– Kocham cię tato – powiedziała Rose i przytuliła swojego ojca, a on objął ją mocniej w talii
– No już kochanie, bo jeszcze się rozpłaczesz. To twój dzień, musisz wyglądać niesamowicie i przyznam szczerze że bardzo dobrze ci to wychodzi.
Chwilę później podeszła do nich Agnieszka z córką i wnuczką.
– Rose, prześlicznie wyglądasz, ale czy masz wszystko?
– Tak, chyba tak. Coś nowego – dziewczyna wskazała na kolczyki – coś starego a zarazem coś białego to oczywiście suknia – dziewczyna się uśmiechnęła – coś niebieskiego – dyskretnie wskazała na nogę na której znajdowała się podwiązka – i coś pożyczonego – dziewczyna zaczęła gorączkowo myśleć – nie mam nic pożyczonego!
Agnieszka przyniosła pudełko i podała go zrozpaczonej dziewczynie
– Ale mi go nie zgub! – powiedziała ze śmiechem.
Okazało się, że znajdował się tam delikatny diadem. Lena od razu wpięła go we włosy swojej przyjaciółki z szerokim uśmiechem. Przyszedł w końcu czas na welon. A niedługo później wszyscy usłyszeli trąbienie samochodów. W końcu przybył pan młody.
Wszystko przebiegło w jak najlepszym porządku i już po około godzinie nadszedł czas na przysięgę małżeńską.
 Ja Louis biorę ciebie Rozalie za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
Rozalie przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Po kolejnej godzinie młodzi  już jako małżeństwo wirowali na parkiecie w rytm pierwszej piosenki.
– Louis ja muszę ci coś powiedzieć – wyszeptała dziewczyna w trakcie ich pierwszego tańca.
– Tak kochanie? – chłopak z uczuciem wpatrywał się w jej oczy.
– Jestem w ciąży, będziemy mieli dziecko!
Piosenka się skończyła, a szczęśliwy przyszły tatuś wziął małżonkę na ręce i z wielkim uśmiechem obkręcił się z nią wokół własnego ciała, w sali słychać było ich uroczy śmiech.
– Kocham pana, panie Tomlinson.
– Kocham panią, pani Tomlinson – wyszeptał mężczyzna przy ustach wybranki swojego serca, a następnie złożył na nich delikatny pocałunek.


~*~ ~*~ ~*~

Witajcie kochani, tak więc jest to już ostatni rozdział. Nie wiem czy on się wam podoba, czy wręcz przeciwnie, ale mam nadzieję, że jest w miarę ok. ;)
Epilog zostanie dodany 5 sierpnia o godzinie 15, mam nadzieję, że wpadniecie go przeczytać i zostawicie komentarz. Mam też nadzieję, że pod tym ostatnim już 50 rozdziałem będzie więcej komentarzy niż pod poprzednim. 
Buziaki i do Epilogu.
Rose x

6 komentarzy:

  1. Świetny ;) Mam nadzieję że całe opowiadanie będzie,zakończone szczęśliwie

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo ze to dlugie opowiadanie, nie zrobilo sie nudne i monotonne... Troche szkoda, ze to juz koniec, ale rozumiem ile mozna ciagnac jedno opowiadanie, staje sie to w koncu bez sensu... Tak wiec dziewczyny, mam nadzieje, ze napiszecie razem kolejne swietne opowiadanie ;) Ktore z wielka checia przeczytam <3 ~Nika

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda że to już ostatni rozdział :c będzie mi brakowało tej historii :( ten ślub taki słodki i jeszcze dziecko aww <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj kochana! :**
    Łazienka jest prześliczna, a jadalnia jeszcze lepsza *.*. Oooo salon <3. Też taki chce! Znalazłaś śliczne zdjęcia :).
    Lou jest niesamowicie słodki! Wymiata ;p. To bardzo słodki i miły gest z jego strony, że postanowił kupić ten dom :),
    Końcówka przesłoodka!
    Wybacz, że taki krótki komentarz, ale sama wiesz, że nie mogłam napisać dłuższego...
    Szkoda, że został tylko epilog :c.
    Ściskam!
    Amy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak znajduję fajny blog z super opowiadaniem, a tu już koniec. No nic jest na tyle dlugie, że będę miała co czytać. :)
    Czekam na epilog.
    Zapraszam też do mnie.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. No no! Sama nie pogardziłabym takim domeczkiem :D
    „Doprowadzić się do porządku”? Rozumiem, że po dzikim seksie, tak?? :D Haha, dom ochrzczony, jak to stwierdził Zayn!
    Przypadek z tym wolnym terminem? Nie sądzę :D
    Oczywiście mężczyźni nie rozumieją filmów romantycznych… Nie rozumiem, jak tak można?!
    Z dzikich seksów nici x2! Hahaha! Normalnie aż mi szkoda Zayna! :D
    Ślub… Jest po prostu prześliczny i przeuroczy! Cud, miód! <3 A do tego ta końcówka!

    OdpowiedzUsuń