Historia Pewnej Przyjaźni...




Rok 1997
Czasem w życiu przychodzi taki moment, że trzeba zmienić otoczenie. Tak stało się także z rodziną Dobrev. Julia, Tom i ich trzyletnia córeczka Rozalie przeprowadzili się do miłego domku w Gdańsku. Od początku bardzo dobrze im się układało. Sąsiedzi miło ich przywitali, jedna z rodzin nawet przywitała ich pysznymi ciasteczkami. Byli to Mikołajewscy. Agnieszka, Adam i mała Lenka. Dziewczynki były w tym samym wieku i codziennie wychodziły na podwórka w celu zbadania otoczenia. Siadały w różnym miejscach i przyglądały się mieszkańcom sąsiedniego domu. Niestety rodzice Rose nie mieli czasu na dłuższe spotkania. Byli w czasie przeprowadzki i kończyli się rozpakowywać.
Pewnego piątkowego popołudnia Rozalie siedziała na czerwonym plastikowym krzesełku na balkonie. Mama dała jej tam zabawki, a dziewczynka spędzała na świeżym powietrzu czas. Rodzice kończyli układać swoje rzeczy w sypialni, i co chwilę patrzyli na swoje dziecko. Mijały minuty, a Rozalie zaczęła się nudzić. Rozglądała się dookoła, jej wzrok przykuła mała osóbka stojąca na balkonie sąsiedniego domu. Była to Lenka, która zaczęła jej machać. Ross bardzo ucieszyła się, że widzi swoją nową koleżankę, odmachała jej i z wielkim uśmiechem na ustach krzyknęła:
– Cieść!

Niestety Lenka się nie odzywała i dalej machała, wyglądała bardzo zabawnie ze smoczkiem w buzi. Rozalie postanowiła ponownie się z nią przywitać.
– Cieść! – krzyknęła trochę głośniej, ale jej sąsiadka w dalszym ciągu tylko machała rączką.
Zaniepokojony Thomas wszedł na balkon w celu sprawdzenia źródła krzyków jego córeczki. Chwilę się jej przypatrywał i wziął ją na ręce.
– Tatusiu – powiedziała łapiąc ojca za szyję – ja jej ksyce cieść, a ona mi tylko macha.
Mniej więcej w tym samym momencie na sąsiedni balkon weszła mama Lenki. Obserwowała dziewczynki już od dłuższego czasu i postanowiła zareagować.
– Kochanie wyciąg smoczek – powiedziała ze śmiechem – przywitaj się z koleżanką.
– Cieść! – krzyknęła po chwili.

Rozalie zaczęła się śmiać na rękach swojego tatusia. W końcu jej koleżanka się do niej odezwała.
– Przyjdźcie do nas na kawę! – krzyknęła Agnieszka – zapraszamy! Dziewczynki będą mogły się pobawić.
– Dobrze, zaraz przyjdziemy! – odezwał się Tom i pomachał na pożegnanie nowej znajomej.
Trzymając córeczkę za rękę weszli do sypialni, gdzie na łóżku leżała Julia. Popatrzyła na nich wyczekująco, a Rose położyła się jej na brzuchu.
– Mamusiu, chciałabym mieć braciszka – powiedziała i spojrzała wyczekująco na swoją rodzicielkę.

– Oj kochanie – zaśmiała się Julia. – Jeszcze jest na to czas.
– No to tak w międzyczasie – zaczął Thomas – sąsiadka zaprosiła nas na kawę.
Po kilkunastu minutach młode małżeństwo wraz ze swoją córeczką weszło do domu nowych sąsiadów. Gdy stali w korytarzu Lena w podskokach podbiegła do swojej mamy, która otworzyła gościom drzwi, kroczył za nią Adam – jej ojciec.
– Cieść! – powiedziała z uśmiechem Rose widząc swoją nową koleżankę, lecz gdy dostrzegła jej tatę, to schowała się za nogami swojej mamy.
Dorośli się zaśmiali, a Rose wyciągnęła rączkę i pomachała Lence, która po chwili namysłu jej odmachała.
– Lenka smoczek!
– Cieść. – powiedziała i podała mamie swój ukochany przedmiot.
Chwilę później dziewczynki bawiły się w jednym z pokoi, a rodzice pili w salonie świeżo zaparzoną kawę. Rose i Lena zaczęły się lepiej poznawać, ale jak na dzieci w ich wieku przystało – jeszcze nie do końca się dogadywały. Przez jakiś czas bawiły się lalkami, a w pewnym momencie Lenka rzuciła małą piłeczką, która trafiła w porcelanowy wazon. Chwilę później słychać było charakterystyczny dźwięk, a kilkanaście porcelanowych odłamków leżało na podłodze. Przestraszone dziewczynki popatrzyły się na siebie i zaczęły się śmiać, jednak po chwil ido ich małych główek dotarło to, co właśnie się stało. Luśka „zanurkowała” pod łóżko, a jej koleżanka wzięła z niej przykład i zrobiła to samo.

Rodzice w salonie usłyszeli niepokojący odgłos i postanowili sprawdzić, co się dzieje, panowie zostali i oglądali mecz, który właśnie się rozpoczął, a panie poszły do swoich córek. Weszły do pokoju, i zobaczyły rozbity wazon i ruszający się koc, który leżał na łóżku, a jego część znajdowała się na podłodze. Agnieszka domyśliła się, że dziewczynki są pod łóżkiem. Lena od dawna tak robiła, gdy stało się coś złego. Popatrzyła porozumiewawczo na swoją towarzyszkę, schyliła się i podniosła koc.
–A kuku! – powiedziała z uśmiechem zaglądając pod mebel.
Dziewczynki przyjaźnie się zaśmiały i z małą pomocą swoich rodzicielek wydostały się spod tapczanu.
Reszta dnia minęła wszystkim bardzo przyjemnie w lepszym poznawaniu nowych sąsiadów. Agnieszka wraz z Julią przeniosły się do kuchni i rozmawiały o swoich sprawdzonych przepisach, a Thomas i Adam postanowili zagłębić się w tajnikach sportu. Zostały jeszcze dwie trzyletnie dziewczynki, które od razu złapały wspólny język. Co było z nimi? Wyszły na podwórko i bawiły się w piaskownicy, śmiały się przy tym uroczo, a ludzie mieszkający niedaleko spoglądali na nie z okien.



Kilka miesięcy później dziewczynki będąc ze swoimi rodzicielkami na spacerze znalazły małego, ślicznego kotka. Wzięły go ze sobą do domu, Rose z pomocą taty nalała do miseczki mleko i postawiła tuż przed zwierzęciem. W pomieszczeniu zostały tylko – już prawie czteroletnie dziewczynki.
Kicio wpatrywał się w nie, i nie zwracał uwagi na zawartość miseczki. Po kilkunastu sekundach mała Rose złapała się zdenerwowana za głowę.

– No pij! – powiedziała, lecz kot nie zareagował – No mówię przecież, żebyś pił – Lenka się śmiała, a Rozalie prawie wychodziła ze swojego ciała – Bo pójdę po tatusia!
Dziewczynka zeskoczyła z krzesła i pobiegła do salonu, w którym przebywał jej ojciec.
– Tatusiu, on nie chce pić – zaczęła tupać nóżką – weź mu coś powiedz.
– Dobrze kochanie – powiedział rozbawiony Tom, złapał drobną rączkę swojej córeczki i poszedł razem z nią do kuchni.
Weszli do pomieszczenia, a kotek grzecznie pił mleko, a Lenka przyglądała mu się z wielkim uśmiechem.
– No widzisz, już pije – zaśmiał się Thomas i pocałował córkę w czubek główki.
– No ale on nie pił!


Rok 1999
Życie to nie bajka, nie zawsze układa się w nim tak jakbyśmy chcieli. Na początku wszystko wydawało się idealne, nowe otoczenie, znajomi. Niestety w ich życiu pojawiła się pewna przeciwność. Choroba. To słowo każdemu kojarzy się tak samo, choć w pewnym sensie inaczej. Można być przeziębionym, mieć grypę, zapalenie płuc. A co jeśli ta choroba jest dużo gorsza? Bo jeśli od niej zależy twoje życie? Nie wiesz, co zrobić, ale się nie poddajesz, masz nadzieję, że wszystko będzie dobrze, ale jednak.

Wkrótce po przybyciu do Polski u Julii zdiagnozowano raka szyjki macicy. Niestety było już za późno na ratunek. Mimo tak młodego wieku, kobieta była pewna, że niedługo nie będzie jej już na tym świecie. Chciała spędzić z rodziną jak najwięcej czasu. Nie chciała opuszczać nowego miejsca zamieszkania, wiedziała że tak właśnie ma być. Los był dla niej okrutny, miała tylko nadzieję, że jej córka będzie szczęśliwa.
Od odejścia Julii minął już rok. Tom bardzo dobrze opiekował się swoją córką. Brakowało mu żony, ale wiedział że musi być silny, dla niej, dla Rose. Dziewczynka wiedziała, że jej mamie jest teraz dobrze i obserwuje ją z góry. Wiedziała, że nie ma jej przy niej, ale ją kocha.


Rozalie i Lena miały już pięć lat i chodziły do przedszkola. Codziennie rano wstawały z myślę, że będą mogły pobawić się z innymi koleżankami. Wszystko było dla nich takie przyjemne, nie rozumiały jeszcze prawdziwych życiowych problemów, ale tu nie trzeba się dziwić – miały dopiero pięć lat. Kto w takim wieku zastanawia się nad przyziemnymi sprawami? Nikt, po prostu nikt. Takie sprawy zostają na dalsze lata swojego życia. Zmartwieniem dzieci jest to, czy rodzice pozwolą pójść się pobawić do koleżanki, na podwórko, plac zabaw. Tak było także w przypadku naszych dziewczynek.
W przedszkolu, do którego chodziły wszystkim dziewczynkom podobała się jedna lalka. Miała niebieską sukienkę, takiego samego koloru oczy i blond włosy. Zawsze, gdy nadchodziła pora zabawy, między kilkorgiem dzieci nastawał czas bójki. Tym razem do walki stanęły: Rose z Lenką oraz Madzia i Kasia. Cała czwórka walczyła zacięcie, ale tylko jedna para wygrała. Rozalie i Lena zaczęły skakać ze szczęścia. Udało się im! Usiadły w kącie, Ross wzięła lalkę i ją przytuliła.
– Daj mi ją – powiedziała Lena – teraz ja będę się bawić.
– Ale ja się jeszcze nie bawiłam! – zaprotestowała jej towarzyszka.
Dziewczynki mierzyły się przez chwilę wzrokiem i po kilkunastu sekundach wybuchnęły śmiechem.
– No dobra, bawimy się razem!

W końcu przyszedł czas na naukę jazdy na rowerku. Rose poradziła sobie z tym dużo szybciej niż jej przyjaciółka.


Lena nie mogła utrzymać równowagi. Asekurował ją jej tato. W pewnym momencie dziewczynce szło bardzo dobrze, więc ojciec postanowił ją puścić. Niczego nie świadoma Lenka jechała prosto przed siebie.
– Tato trzymasz mnie? – zapytała po chwili – tato! – krzyknęła i obróciła głowę do tyłu – tato! Aaaa, miałeś mnie trzymać!
Panienka spadła na trawę i zaczęła krzyczeć na swojego tatę, a jej przyjaciółka się z niej śmiała.
– No i dlaczego się śmiejesz? – powiedziała naburmuszona i usiadła na bagażnik jej roweru – jak taka mądra jesteś to jedź!
Miesiąc później
Był słoneczny piątek, dziewczynki po przyjściu z przedszkola i zjedzeniu obiadu postanowiły pojeździć na rowerku. I jak to miały od miesiąca w zwyczaju, Lena siedziała na bagażniku, a Rose pedałowała. Niedaleko domu spokojnie jadąc podśpiewywały sobie poznaną w przedszkolu piosenkę. Nagle zorientowały się, że spadł im łańcuch. A że rowerek był za duży (Nie dostawały nogami do ziemi) nie miały jak zahamować. Więc jechały i jechały, aż natrafiły na płot! Uderzyły w niego i się przewróciły, a rowerek spadł na nie. Przerażona Rose spojrzała na Lenę i zdołała wydusić tylko:
– Ojoj.
– Ojoj – odpowiedziała równie przestraszona Lenka.
Dziewczynki powoli się podniosły i prowadząc rower poszły do domu. Z naprzeciwka wyszedł Thomas. Przestraszył się widząc poobijaną córeczkę i jej przyjaciółkę.
– Co się stało? – zapytał podbiegając do nich.
– Ojoj – powiedziały razem.
– To jest aż takie trudne do wytłumaczenia? – zapytał i zmarszczył brwi.
– Yhyy
– Ojoj.

Rok 2001
Podstawówka, to jest wyzwanie. Beztroskie lata zabawy się kończą, a zaczyna się nauka. Mimo, że lata w klasach 1-3 są dość przyjemne i miło wspominane, to siedmiolatki myślą inaczej. Jak na wzorowe uczennice przystało, Rozalie i Lena siedziały razem w pierwszej ławce i z zaciekawieniem rozglądały się dookoła. Wokół nich było wiele nieznanych twarzy, a ich nauczycielka wydawała się być bardzo sympatyczna.
Pierwsza wycieczka odbyła się już pod koniec września. Dzieci wraz z panią pojechały do najbliższego zoo. Miały lepiej poznać poszczególne zwierzęta, a na następny dzień narysować jedno z nich. Lenka i Rose trzymały się za rączki i chodziły od klatki do klatki podziwiając różnorodne zwierzątka. W pewnym momencie zatrzymały się przed jednymi z większych zagród i z szeroko otwartymi oczami oglądały słonie.
– Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć! – zaczęła liczyć Lena – pięć? Ale jak to pięć?! – spojrzała na swoja wychowawczynię stojącą niedaleko – proszę pani, a dlaczego ten słoń ma pięć nóg? [Mam nadzieję, że domyślacie się o co chodzi <od Autorek>]
– Emm… to nie jest noga..
– A co? – zapytała mała nie dając za wygraną.
– To jest… Yyy… Idziemy oglądać małpki – odparła zakłopotana nauczycielka – Szybciutko!

Rok 2002
Były wakacje, a Agnieszka wysłała ośmioletnią Leną do pobliskiego sklepu. Dziewczynka wzięła swój różowy rowerek oraz pieniące i prawie z piskiem opon pojechała przed siebie. Jak każdy porządny człowiek, rower postawiła w odpowiednim miejscu i weszła do odpowiedniego budynku. Do ręki wzięła koszyk na zakupy i poszła szukać odpowiednich rzeczy. Chleb, masło, pomidory i najważniejsza – wędlina. Po kilkunastu minutach była już przy swoim pojeździe. Jak na złość podbiegł do niej pies, dziewczynka się przestraszyła i zaczęła bardzo szybko pedałować. Piesek ciągle biegł za nią, a ona jechała coraz szybciej. W rekordowym tempie dojechała do domu. Zeskoczyła z rowerka i pobiegła do salonu – nie zamykając wcześniej drzwi.


– Mamooo! – krzyczała i rzuciła zakupy na podłogę.
Agnieszka była na podwórku, więc nie słyszała krzyków swojej córki. Lenka odwróciła się i zauważyła, że pies je kiełbasę, którą kupiła kilka minut wcześniej. Pobiegła do schowka i wyciągnęła z niego miotłę. Z wielkim piskiem rzuciła się na psa.
– A masz! – zamachnęła się – ta kiełbaska miała być dla taty na kolacje!
Od tamtego czasu na każdym zjeździe rodzinnym, rodzice opowiadali o wielkim poświęceniu Leny dla kiełbasy. Biedna dziewczyna za każdym razem robiła się cała czerwona i próbowała się schować w najbliższym pomieszczeniu lub kącie (ewentualnie pod stołem).
Rok 2007
Rozalie i Lena szły sobie spokojnie chodnikiem, prowadziły „miłą” pogawędkę na temat nauczyciela, który się uwziął na ich klasę. Na każdej lekcji robił im kartkówki, nie dało się go przekonać żeby postępował inaczej. W pewnym momencie zauważyły obiekt ich rozmów, który stał na przystanku autobusowym.

– Patrz! To ten debil! – krzyknęła Rose, a mężczyzna powoli obrócił się w ich kierunku.
Dziewczyny momentalnie schowały się za krzakami i obserwowały go spomiędzy liści. Pan Mietek rozglądał się dookoła, ale nie mógł zlokalizować osoby, która krzyczała – siedziała ona przecież za krzakami.
– Dlaczego się chowacie? – dziewczyny podskoczyły przerażone słysząc głos ich kolegi – Tomka.
– Nie ważne – powiedziała Rose i wzruszyła ramionami. – co robisz po południu? Może pójdziemy w trójkę na jakieś ciastko czy coś?
– W sumie będę wolny – chłopak zamyślił się na chwilę – będę tam gdzie zawsze o piętnastej.
O odpowiedniej godzinie przyjaciółki czekały na swojego kolegę. Szukały go wśród ludzi przechodzących obok nich, ale nie mogły go dostrzec.
– O patrz! – krzyknęła Rose – tam jest – wskazała jednego chłopaka siedzącego na ławce.
Blondynka podbiegła do niego i złapała za ramię.
– Cześć Tomek – spojrzała na chłopaka i w pewnym sensie się przeraziła.
Spaliła tak zwanego buraczka i uciekła. Ten chłopak, to nie był Tomek, był to Piotrek – chłopak rok starszy od nich.
– Yyy, przepraszam za koleżankę – powiedziała zakłopotana Lena.
– Nic się nie stało.
I właśnie w taki sposób Lena – dzięki pomyłce swojej przyjaciółki – poznała chłopaka, w którym się zakochała, a po jakimś czasie tworzyli oni słodką parę.

Rok 2009
Była zima, dziewczyny uczęszczały już do ostatniej klasy gimnazjum. Rok dobiegał już końca, minęły święta, coraz bliżej był sylwester. Pewnego dnia Lena wpadła na pomysł, że pójdą razem na łyżwy. Jej przyjaciółka nie do końca pozytywnie to przyjęła – niewiadomo dlaczego jazda na łyżwach jej nie wychodziła. Na rolkach śmigała jak szalona, a do łyżew miała jakiś wewnętrzny opór. Jednak tym razem się zgodziła. Ciepło się ubrała i już po chwili razem z Leną szły w stronę najbliższego lodowiska. Kupiły bilety i weszły na lodowisko. Lena od razu zaczęła z uśmiechem na ustach jeździć, a Rose powoli poruszała się za nią. Miała szeroko rozstawione ręce, bała się, że za chwile upadnie i sobie coś zrobi.

W pewnym momencie dziewczyna postanowiła zaryzykować. Jechała coraz szybciej i wychodziło jej to coraz lepiej.
– Rose szalejesz! – krzyknęła jej przyjaciółka z drugiego końca lodowiska, a kilka osób na nią spojrzało.
Dziewczyna czuła, że to jest to. Czuła, że od teraz nie będzie bała się wejść na lód, że już zawsze będzie dobrze jej szło. Niestety na przeszkodzie stanęła jej barierka. Rozalie nie zdążyła skręcić, odbiła się i upadła na lód. Nie miała siły nawet wstać. Leżała na zimnej powierzchni i zaczęła machać rękami, słyszała dźwięczny śmiech Leny, ale nie zwracała na to uwagi.
– Nie jest ci zimno? – usłyszała, a po chwili podniosła głowę, aby zidentyfikować osobę, która wypowiedziała te słowa.
Zobaczyła przystojnego chłopaka, prawdopodobnie w jej wieku, od razu się uśmiechnęła i zaprzeczyła.
– Jestem Radek – powiedział i pomógł jej wstać.
– A ja Rose.
Lena przyglądała się tej scence z uśmiechem. Nie chciała im przeszkadzać, więc zaczęła jeździć dalej. Po kilkunastu minutach zauważyła, że przy barierce po drugiej stronie stoi Kuba – jej kolega. Podjechała do niego i przytuliła go na przywitanie.
Rok 2010
Była połowa wakacji. Rose i Lena postanowiły zrobić sobie tak zwany babski wieczorek i pooglądać jakieś filmy. Tego dnia – a raczej już wieczora – blondynka gościła swoją przyjaciółkę u siebie. Przebrały się w piżamy – żeby było wygodniej – i poszły do kuchni zrobić coś do jedzenia.
Zgarnęły dużą miskę truskawek, kilka bananów oraz innych owoców, nie zabrakło też rzeczy nie zdrowych, w ich rękach były także chipsy i różne słodycze. Całe obładowane doczołgały się do odpowiedniego pokoju i usiadły na łóżku. Rozłożyły wszystkie rzeczy i przykryły się cienkim kocykiem.
– To co oglądamy? – zapytała Lena – może jakąś komedię romantyczną? Chociaż nie, ja komedię romantyczną mam jak widzę ciebie i Radka – zaśmiała się.
– Ha ha ha! Nieee, myślałam o..
– Tylko mi nie mów, że…
– Harry Potter!
Rose od jakiegoś czasu szalała za serią opowiadającą o przygodach młodego czarodzieja. Miała na jego punkcie chyba obsesję, filmy z tej serii mogła oglądać na okrągło.
– Ale Harrego oglądałyśmy we wtorek – zaczęła jęczeć Lena.
– No ale oglądałyśmy Kamień Filozoficzny, oraz Komnatę Tajemnic! – Rose podeszła do półki z płytami – teraz pora na kolejne trzy części! – krzyknęła i zaczęła machać odpowiednimi pudełkami.
Lena jęknęła, ale już nic nie mówiła. Usiadła wygodnie i czekała, aż jej przyjaciółka włączy Więźnia Azkabanu.
Mniej więcej w połowie Czary Ognia Lenka już przysypiała, a Rose doskonale o tym wiedziała.
– Nie uważasz że Draco jest cudowny? – zaczęła.
– Tak, tak – mruknęła Luśka – jest naprawdę boski.
– A co myślisz o Hagridzie? – blondynka nie mogła powstrzymać śmiechu.
– Hmm – brunetka ziewnęła – jest cudowny. Taki męski, a to jego ciało… Mrrr. Chciałabym, żeby mój mąż wyglądał tak jak on. Jest cudowny!
Rose nie mogła wytrzymać i zaczęła się śmiać. Lenka nie wiedziała o co chodzi. Przetarła oczy dłońmi i spojrzała wyczekująco na swoją przyjaciółkę.
– Powiedziałaś, że… że chciałabyś mieć męża takiego jak Hagrid!

Mniej więcej po koniec wakacji urodził się braciszek Leny – Filipek. Dziewczyny przesiadywały z nim prawie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Od dawna nie miały styczności z takim małym dzieckiem i bardzo cieszyły się, że będą mogły się nim zaopiekować. W pewnym momencie Agnieszka próbowała wygonić je z pokoju.

– Dziewczynki idźcie już, bo go obudzicie.
– Ale mamo! – zaczęła Lena.
– Bez dyskusji!
Zrezygnowane dziewczyny spuściły głowy i poszły do sąsiedniego domu. Weszły do kuchni i poszły do zamrażarki, aby wyciągnąć lody. Nałożyły sobie do miseczek duże porcje. Kilka minut później Rose zaoferowała się, że umyje naczynia. Odkręciła kran i woda zaczęła tryskać na wszystkie strony.
– Ała! Lena pomocy! – krzyknęła przemoczona dziewczyna.
– Rose co ty wyprawiasz?!
– To nie ja! Kran oszalał!
Dziewczyny próbowały zakręcić wodę, ale nie mogły tego zrobić. Mocowały się z kurkiem (nie Bartoszem) ale marnie im to szło. W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł Tom, spojrzał na nie zdziwiony.
– Co tu się dzieje? Urządzacie Miss mokrego podkoszulka?
– Nie! To kran się zepsuł! – krzyknęła Rose.
– Jak to kran?
– No normalnie!
Thomas podszedł do nich i jednym ruchem ręki odciął dopływ wody.
– Jak ty to zrobiłeś?
– Zakręciłem.
– Ale jak?
– Normalnie. Też mogłybyście spróbować.

Przyjaźń Rozalie i Leny kształtowała się już od dziecięcych lat. Miała ona wzloty i upadki, ale zawsze po jakimś czasie wszystko wracało do pierwotnego stanu. Dziewczyny razem dorastały, nie miały przed sobą tajemnic. Wierzyły, że ich przyjaźń będzie trwała do ostatnich chwil życia. Były dla siebie jak siostry, których nigdy nie miały.
Tak oto kształtowała się ich przyjaźń, która miała trwać jeszcze przez długi czas.

~*~*~*~*~*~

Wiem, że jesteśmy spóźnione, ale trochę nam z tym zeszło :) Mamy nadzieję, że ta historia wam się spodobała.  Długo nad tym pracowałyśmy, więc mamy nadzieję, że docenicie nasze poświęcenie.
To już rok.
Właśnie rok temu powstał pomysł na to opowiadanie. Historia Rose i Leny zaczęła się 08.03.2013r. To już dużo czasu. Sama się dziwię, że tyle wytrwałyśmy. Myślałam, że już po kilku miesiącach to zakończymy, bo nie będziemy miały pomysłów. Myślałam, że to opowiadanie nie ujrzy światła dziennego. Jednak stało się inaczej. Bardzo dziękujemy wszystkim co komentują nasze rozdziały. To dodaje nam wiele motywacji do dalszego prowadzenia bloga. Mimo, że czasem jest ciężko, nie poddajemy się, bo chcemy z wami wytrwać do końca. 
Rose & Lena

4 komentarze:

  1. Wspaniała ta wasza niespodzianka. Doceniam waszą pracę i poświęcenie. Przez Hagrida nie mogła przestać się śmiać. Skąd wy bierzecie takie pomysły?
    A teraz życzenia...
    Dużo szczęścia, pomarańczy,
    Niech wam całe One Direction na stole zatańczy.
    No i oczywiście spełnienia marzeń, więcej wspaniałych fanek, prawdziwej miłości i dużo weny i pomysłów na śmieszne scenki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Postarałaś się! opisy wyszły Ci nieziemskie! To miłe, że rodzinę Rose powitali ciasteczkami od tego jej przyjaźń z Leną się zaczęła :).
    Jakie słodkie <3. Taka malutka dziewczynka ze smoczkiem i jeszcze to cieść, rozczuliłaś mnie :D. Wazon ucierpiał :). Rodzice je na pewno nie okrzyczą.
    Tyle szczęścia! Jak fajnie, że wszyscy się dogadywali, ale potem będzie ta choroba, która zaważy na ich życiu... Czytam dalej :)
    Jak miło, że zaopiekowały się kotkiem :). Z pewnością teżzdenerwowałabym się na miejscu Rose xD. Jak byłam mała to chciałam, aby mój pies zjadł to co mu postawiłam przed nosem ;). Haha... jak ja to znam :). No powiedz coś! :D
    I doszłam do tego nie fajnego miejsca ( choroby ). Uiesz wszystko bardzo realistycznie opisać i kto mi tu marudzi, że nie umie pisac opisów, jak wychodzą ci lepiej ode mnie ( Nie zaprzeczaj! ). Nie mamy wpływu na to co się dzieje, tak po prostu już jest i musi być. Niestety...
    dobrze, ze jej tata sie nią tak dobrze zajmuje :). Dziewczynka jest na tyle mądra, że wie, że jej mama ją kocha i zawsze z nią pozostanie :).
    Dziewczynki na prawde znalazły wspólny język :). Nie kłócą sie, a jak już to szybko się śmieją z tego :). Spodziewałam się, że wygrają z tamtymi dziewczynami i nie zawiodłam sie :).
    Kocham jazdę na rowerze <3. Na reszcie juz wiosna *.*
    Ojoj to musiało być takie urocze, jak wypowiedziały to razem :).
    Chciałabym zobaczyć tą zmieszaną nauczycielkę xD.
    Ta wycieczka do zoo musiała być udana :). Lubię tam jeździć, bardzo dawno tam byłam i musze pojechać! :)
    Lena walczy o kiełbase z psem :D. Jaka dzielna :)
    jak słoodko *.*. Lenka była z Piotrkiem :). Ciekawe czy odnalazły Tomka :).
    Radek jest booski! <3. Kurcze ciesze się, że jest teraz z Lou, ale to było takie romantyczne :). Miło, że się zapytał, czy nic jej nie jest :).
    Zrobiłaś mi smaka na truskawki. Znowu na coś mi zrobiłaś smaka, jak ty tak możesz? :D.
    Haha... nie wiedziałam, że Lena chce miec takiego męża jak Hagrid :D. Bo jeśli tak, to Zayn nie pasuje do jej "ideału" :D. Harry Potter jest boski, nie wiem czemu Lena go nie lubi! :D. Draco jest boski! Muszę przyznać, a wgl wiem z pewnych źródeł, że ma bzika na punkcie 1D :p.
    Miss mokrego podkoszulka- dobre :D.

    Nie poddawajcie się! Jestem z wami! Bardzo lubię czytać wasze opowiadanie, bo jest niezwykle ciekawe! Dokończcie to opowiadanie i zaczynajcie nastęone, bo nie wyobrażam sobie, że przestaniecie pisać! Najlepiej piszcie do końca życia, a ja jako stara babcia będę czytać wasze opowiadania ;p.
    Pozdrawiam po raz kolejny :D
    Amy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem bardzo mile zaskoczona! Nie spodziewałam się czegoś takiego, w sumie nie wiem, czego się spodziewałam, ale taka historia mi się bardzo podoba! :) Cudowny pomysł! Wszystko jest pięknie opisane, dzięki opisom czułam się, jakbym sama uczestniczyła w akcji. Nie mogę cały czas przestać się śmiać po tej akcji ze słoniem... :D
    Uwielbiam czytać Wasze opowiadanie, bo nie dość, że jest dobrze pisane, to historia jest niezwykle ciekawa i wciągająca, ale również ludzka. Niby jest dużo opowiadań o takiej samej tematyce, ale ja czytam właśnie Wasze, ponieważ macie inne pomysły od reszty, sytuacje, które nigdzie się nie powtarzają. W internecie jest dużo blogów o One Direction, ale Wasz się wyróżnia przede wszystkim miłą atmosferą oraz ogólnym ciepłem- dlatego uważam, że "statuetka" dla najlepszej autorki powinna trafić właśnie tutaj! :)
    Na koniec chcę Wam życzyć jeszcze raz dużo wytrwałości, chęci i (oczywiście) weny. Róbcie to, co kochacie, bo wychodzi Wam cudownie! No i powtórzę: strasznie Wam zazdroszczę...
    Całuski i oczywiście nie mogę doczekać się piątku! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna niespodzianka.
    Miałam dużo pomysłów na to jaka to będzie niespodzianka.
    Na początku myślałam, że to będą 2 albo 3 rozdziały od razu
    ,ale zaskoczyłaś mnie pozytywnie.
    Taka fajna historia przyjaźni i jakie słodkie zdjęcia ja były małe :uuuuuuu

    OdpowiedzUsuń