18 kwietnia 2014

Rozdział XXXVIII

HISTORIA PEWNEJ PRZYJAŹNI <KLIK>

Komentujesz = wywołujesz uśmiech na mojej twarzy, a co za tym idzie? Kolejny rozdział! Bo Rose w dobrym humorze = nowy rozdział!


Oczami Rozalie
Wiadomość od Leny zszokowała mnie bardzo. Chciałam do niej przyjechać, ale ona wybiła mi to z głowy, gdy dowiedziała się, że mam odwiedzić Louisa. Jak to się stało, że oni się przespali? Jak Lena mogła do tego dopuścić? Już od jakiegoś czasu te i inne pytania siedziały mi w głowie. Miałam pojechać do Louisa, a nawet nie byłam spakowana! Usiadłam na łóżku, schowałam twarz w dłonie i czekałam na cud.
– Rose, weź idź się ogarnij, ja cię spakuję – powiedziała Gemma, która właśnie weszła do pokoju – Harry mi pomoże, a później Cię zawiezie.
Wyściskałam kuzynkę i pobiegłam do łazienki z wcześniej przygotowanymi ubraniami. Przebrałam się, zrobiłam delikatny makijaż i zbiegłam na dół, żeby znaleźć ciastka, które miałam ze sobą wziąć. Po chwili do pomieszczenia wszedł Harry z moją walizką i chytrym uśmieszkiem. Co on znowu wykombinował? Nie zastanawiając się nad tym dłużej zapakowałam ciastka i poszłam pożegnać się z ciocią i tatą .
– Tylko mi tam dziecka nie zrób – powiedział ze śmiechem – dziecko ty moje drogie!
Ja się tylko uśmiechnęłam i mu przytaknęłam, a Harry szepnął coś w stylu „nie byłbym tego taki pewny” Spojrzałam na niego, a on się tylko wyszczerzył. Byłam w stu procentach pewna, że on coś kombinował.
***
Po jakimś czasie dojechaliśmy do Doncaster. Stresowałam się bardzo, nie wiedziałam jak przyjmie mnie rodzina Louisa. Podjechaliśmy pod średniej wielkości biały dom.
– No Rose, ja ciebie zostawię i wracam do domu, bo muszę zrobić parę rzeczy.
– Dzięki za podwózkę, ale mógłbyś ze mną wejść… – popatrzyłam na niego błagalnie.
– Nie, nie, nie – zaśmiał się – musisz iść sama – na chwilę przerwał – no z Louisem wejdziesz!
Popatrzyłam w stronę drzwi wejściowych. Obok nich stał mój kochany Lou! Wysiadłam z samochodu i do niego pobiegłam. On rozłożył ręce i promiennie się uśmiechnął. Wskoczyłam w jego ramiona a po chwili nasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku. Z dala słychać było dźwięczny śmiech Harrego, który z pewnością wyciągnął moją torbę.
– Hej Lou! Zostawiam ci Rose i uciekam, bo mam parę spraw do załatwienia.
– Cześć Hazz, nie wejdziesz na herbatę? – Harry pokręcił głową – no to nic. Dzięki, że mi ją przywiozłeś. 
Uściskałam Harrego, Louis wziął walizkę i mieliśmy wejść do domu.
– Ymm Lou? A może zbudujemy igloo z ziemi? I będziemy tam ciągle siedzieć a ty tylko co jakiś czas pójdziesz po jedzenie.. – powoli zaczynałam panikować. Szybciej nie zwracałam zbytnio na to uwagi, ale ja miałam poznać jego rodzinę!
– Haha, chyba chciałaś powiedzieć ziemiankę  – zaśmiał się chłopak.
– No przecież wiem! Nie znałam tylko takiego słowa w angielskim.
– No chodź nie marudź! Nie będzie tak źle.
Weszliśmy do domu, prawdę mówiąc trochę się trzęsłam. Nie żeby coś.. Ściągnęłam buty, płaszczyk i złapałam Louisa za rękę. Powoli weszliśmy do salonu w którym na kanapie siedziała Jay. Kobieta słysząc kroki odwróciła się w naszą stronę i pogodnie uśmiechnęła. Otrzepując czarną sukienkę na krótki rękaw podeszła do nas i tak po prostu mnie przytuliła!
– Rose kochanie, jaka ty jesteś słodka – zaśmiała się a ja wytrzeszczyłam oczy. Dobrze, że tego nie widziała. Lou stanął na boku i się ze mnie nabijał.
– Dzień dobry – wyszeptałam nie wiedząc co powiedzieć. Kobieta uwolniła mnie ze swoich objęć i pociągnęła w stronę kanapy.
– Może jesteś głodna? Zmęczona? Chce Ci się pić? – zasypywała mnie gradem pytań.
W tym momencie do salonu weszła uśmiechnięta szatynka wyglądająca na czternaście lat. Zastanawiałam się czy oni wszyscy się tak uśmiechają.
– Mamo daj jej spokój! Nie widzisz, że się stresuje? – zwróciła się do swojej rodzicielki, a ja byłam jej za to bardzo wdzięczna – Jestem Fizzy.
– Cześć Fizzy – podałam jej rękę – miło cie poznać! 
Usiadłam na kanapie obok Louisa, a po mojej drugiej stronie przycupnęła jego siostra. Pani domu zniknęła za drzwiami – jak się domyślałam – kuchni, a po chwili wróciła z talerzem pełnym pięknie wyglądających pierniczków.
– Jak minęła ci podróż? – zapytała.
– Bardzo dobrze – uśmiechnęłam się wtulając w Lou – Harry jest świetnym  kierowcą.
Rozmawialiśmy przez chwilę do czasu aż usłyszałam tupot małych stóp. Jak się okazała bliźniaczki przybiegły ze swojego pokoju. Widząc mnie trochę się zawstydziły. Chcąc je do siebie przekonać wstałam z kanapy, podeszłam do nich i się przedstawiłam. One już trochę rozluźnione powiedziały swoje imiona i mnie przytuliły. Byłam bardzo, ale to bardzo zaskoczona. Spojrzałam na Louisa, ale on tylko patrzył na nas ze słodką miną.
– Och, zapomniałabym! Lou, gdzie postawiłeś moją walizkę? 
– W przedpokoju – zaczęłam kierować się w tamtą stronę – iść z tobą?
– Nie musisz, poradzę sobie – uśmiechnęłam się do niego, a po chwili wyciągałam z torby ciasteczka które ze sobą przywiozłam. W salonie podałam je Jay mówiąc że są dla nich. Kobieta podziękowała mi mówiąc że nie musiałam nic ze sobą przywozić. 
– To nie był dla mnie kłopot. Uwielbiam piec, a pani?
– Jaka pani! Mów mi Jay. A co do pieczenia, to także uwielbiam to robić. A tak zmieniając temat, gdzie jest Lottie? – Fizzy wzruszyła ramionami i zaczęła się niespokojnie kręcić – to ja może po nią pójdę.
Jay wstała a ja spojrzałam na Louisa, który intensywnie się we mnie wpatrywał. Złapał mnie za rękę i delikatnie ją ścisnął. Jedna z bliźniaczek podeszła do mnie i wskoczyła mi na kolana wesoło się przy tym śmiejąc. Daisy zaczęła opowiadać mi o swoich ulubionych zabawkach, a po chwili do salonu wkroczyła naburmuszona Lottie a zaraz za nią Jay z kwaśną miną.
– Cześć – burknęła blondynka, grzecznie jej odpowiedziałam, próbowałam nawet nawiązać dłuższą rozmowę, ale ona zbywała mnie tylko pojedynczymi słówkami. 
***
Zbliżała się noc, dzień w Doncaster uważałam za naprawdę udany. Było bardzo miło, prawie z każdym złapałam dobry kontakt, no właśnie prawie z każdym. Nie wiadomo dlaczego Lottie za mną nie przepadała. Nic złego jej nie zrobiłam, a ona na starcie mnie przekreśliła. Muszę przyznać było mi smutno z tego powodu, ale co na to miałam poradzić? Próbowałam z nią porozmawiać, ale wychodziło mi to z marnym skutkiem.
Około godziny 23:15 poszłam razem z Louisem do jego pokoju. Miałam tam spać razem z nim. Chłopak przyniósł mi walizkę, którą po chwili otworzyłam i zaczęłam przeklinać pod nosem.
– Rose, co się dzieje?
– Nic – westchnęłam – tylko Harry i Gemma mnie pakowali – znowu westchnęłam patrząc na „moje” ubrania – i patrz co mi wpakowali – rzuciłam w niego zestawem bardzo skromnej że tak powiem bielizny.
– Wiesz… mi absolutnie nie przeszkadza żebyś w tym spała – poruszył zabawnie brwiami.
– Ty mi tu lepiej tak nie mów i daj jakąś swoją koszulkę – usiadłam obok niego na łóżku.
– A jeśli nie? – zapytał uśmiechając się przy tym bardzo uwodzicielsko. 
– A jeśli nie, to idziesz spać na kanapę! – uśmiechnęłam się perfidnie.
Chłopak tylko westchnął, podszedł do szafy i zaczął w niej grzebać. Znalazł koszulkę z napisem „I love Louis” i mi ją podał.
– Skąd ty to masz? – zaczęłam się śmiać.
– Harry dał mi raz na urodziny. – powiedział podchodząc do mnie.
– To ja idę pod prysznic i zaraz wrócę – dałam mu buziaka i pobiegłam szybko do łazienki zgarniając wcześniej moją bieliznę, której nigdy nie kupowałam. 
Po około piętnastu minutach wróciłam do pokoju. Louis leżał na łóżku przykryty kołdrą. Widząc mnie od razu się uśmiechnął. Położyłam się obok niego, a po chwili on mocno mnie przytulił.
– Wiesz co? – zapytałam a on mruknął – nie mam dla ciebie prezentu urodzinowego.
– Ważne, że jesteś ze mną. Prezent jest nie ważny.
– Ale ja chciałabym ci coś powiedzieć – spojrzałam mu w oczy – Louis ja… Kocham Cię.
Widziałam w jego oczach zdumienie a zarazem szczęście. Uśmiechnął się promiennie i złączył nasze usta w czułym pocałunku.
– Ja ciebie też kocham – szepnął.
Wtuliłam się w niego bardzo szczęśliwa. Jedno z moich marzeń się spełniło. Odwzajemniona, prawdziwa miłość przybyła.
– A umiesz to udowodnić? – zapytałam z uśmiechem – wykrzyczeć całemu światu?
– Kocham Cię – szepnął mi na ucho, całując przy tym jego płatek. 
– Dlaczego szepczesz do mnie?
– Bo jesteś całym moim światem – uśmiechnął się, a w moich oczach pojawiły się łzy wzruszenia. 
***
Obudziłam się około godziny ósmej, Lou leżał na boku i mi się przyglądał. Oparłam się na łokciach i delikatnie go pocałowałam na przywitanie.
– Jak się spało kochanie?
– Cudownie – uśmiechnęłam się – idziemy zrobić śniadanie?
Chłopak przytaknął, wstaliśmy z łóżka i udaliśmy się do kuchni w celu zrobienia naleśników dla całej rodziny. Zaczęliśmy wyciągać wszystkie składniki, które po chwili zostały połączone. Po około dwudziestu minutach skończyliśmy je smażyć. Louis podniósł mnie i posadził na blacie szafki.
– Teraz mi nie uciekniesz – szepnął oplatając rękami moją talię. 
– Nie miałam takiego zamiaru – pocałowałam go delikatnie, a on ten pocałunek pogłębił.
Do kuchni weszła Lottie, która na nasz widok tylko prychnęła i wyszła z pomieszczenia. Zrobiło mi się smutno, nawet bardzo. Ciągle zastanawiałam się co takiego jej zrobiłam, że mnie nie lubi. Lou pogładził mnie po policzku.
– Chyba muszę z nią porozmawiać – szepnął.
– Nie, jeśli mnie nie lubi – westchnęłam – nie mam pojęcia dlaczego, ale nie zmuszaj jej do tego, żeby odmieniła zdanie o mnie. Musi zrobić to sama. 
***
Zbliżało się popołudnie, ja, Lou i bliźniaczki mieliśmy iść do kina na jakąś świąteczną bajkę, która była wyświetlana jeszcze na dużym ekranie.  Oparta o lodówkę piłam wodę przyglądając się Jay robiącej obiad. Louis pomagał siostrom się ubrać, a że ja byłam już gotowa to kazał mi poczekać.
– Lottie, pomieszaj mi ten sos, muszę iść cebulę.
– Ja mogę to zrobić – powiedziałam ochoczo.
– Nie, nie trzeba. Wy zraz będziecie iść, a to może zając mi trochę czasu. 
Jay poszła, a jej miejsce zajęła blondynka, która spojrzała na mnie z kpiną. Nie odzywałam się, stałam i ze smutkiem w oczach przyglądałam się jej ruchom. Już miałam opuścić kuchnię, ale stało się coś, czego nie spodziewał się nikt. Kremowa sukienka Lottie zaczęła się palić! Dziewczyna zaczęła panikować, krzyczeć. A ja szybko złapałam za butelkę z wodą i ugasiłam – na szczęście mały – płomień. Po chwili w kuchni zgromadzili się wszyscy domownicy. Przytuliłam roztrzęsioną dziewczynę, która zaczęła płakać.
– Ciii, nic ci nie jest – szeptałam gładząc ręką jej plecy.
Po jakimś czasie dziewczyna się uspokoiła i spojrzała mi w oczy.
– Rose, ja chciałam Cię przeprosić za moje zachowanie. Ja..
– Nie przepraszaj, nic się nie stało  – uśmiechnęłam się do niej – a powiedziałbyś mi, dlaczego za mną nie przepadałaś?
– Wydawało mi się, że lecisz tylko na Louisa pieniądze, ale.. ale już wiem, że się myliłam.
***
Przez wypadek Lottie później wyjechaliśmy z domu i zostało nam bardzo mało czasu do rozpoczęcia bajeczki. Szliśmy w stronę schodów, byliśmy cali mokrzy. Ja za rękę trzymałam Daisy, a Lou – Phoebe.
– O nie! – krzyknęłam docierając do celu – te schody jadę w inną stronę.
Odwróciliśmy się i poszliśmy w stronę przeciwną. Gdzieś tak w połowie drogi Daisy się zatrzymała.
– Rose, ja chcę siku – szepnęła.
– Grr, nie pójdziesz teraz siku! – powiedział Lou – zaraz spóźnimy się na bajkę!
– Ale ja chcę siku! – krzyknęła.
– Pójdziesz w trakcie filmu!
– Ale mi się chce bardzo, nie chce na filmie! Ja chce teraz!
– Toaleta jest na drugim końcu galerii!
– Ale ja chce siku!
– Dobra Lou – powiedziałam przerywając im kłótnię – na reklamy możemy się spóźnić. Idź z nią.
– Ale dlaczego ja?! – powiedział oburzony – przecież nie wejdę do damskiej toalety! Ty z nią idź.
– Bo ja ciołku mam szpilki i nie mogę biegać! 

Oczami Lou
Po wielkim argumencie Rose, wziąłem siostrę za rękę i pobiegliśmy do toalety. Zatrzymałem się przed drzwiami, a ona weszła do środka. Mijały minuty, z niecierpliwością spoglądałem na zegarek. Do rozpoczęcia filmu zostały nam dwie minuty. Otworzyłem drzwi do łazienki i wsadziłem tam głowę.
– Daisy szybciej! – krzyknąłem – zaraz się spóźnimy.
– To damska toaleta zboczeńcu – krzyknęła jakaś kobieta i uderzyła mnie torebką w twarz.
Zacząłem rozmasowywać bolące miejsce. Byłem wściekły na siostrę! Nie dość że tak długo tam siedziała, to jeszcze jakaś wariatka mnie uderzyła! Po dwóch minutach wyszła z pomieszczenia.
– Co tak długo? – zapytałam z wyrzutem.
– Kolejka była – dziewczynka wzruszyła ramionami. 
Złapałem ją za rękę i pobiegliśmy w stronę kina. Raz prawie się przewróciłem, ale na szczęście złapałem się niezadowolonej z tego powodu siostry.
– Przez ciebie bym się przewróciła!
– A kogo miałem się złapać jak nie własnej siostry!
– Nie wiem. Może podłogi?
– Grr. Ile razy cię przed mamą kryłem? Mogłabyś mnie raz uratować, a nie fochy strzelasz!
Dobiegliśmy do kina. Podałem kobiecie z obsługi dwa bilety i weszliśmy do środka. Cały zasapany zacząłem szukać Rose i Phoebe.  Siedziały w ostatnim rzędzie…
– Co za debil rezerwował te miejsca! – powiedziałam i zacząłem iść w ich stronę. 
– Ty Lou, ty – powiedziała ze śmiechem moja siostrzyczka.
Pobiegliśmy w ich stronę, a w chwili gdy siadaliśmy rozpoczęła się bajka! Jeeee.
W połowie zacnego filmu zaczęło mi się strasznie nudzić. Wsadziłem sobie popcorn do uszów i zacząłem jęczeć.
– Czy ci już do reszty odbiło! Wyciągaj ten popcorn.
– Nie! To są moje zatyczki! Nie opuszczę ich do końca.
I tak po pięciu minutach w chwili gdy renifer przewrócił się na lodzie, wyciągnąłem popcorn i rzuciłem go w głowę jakiegoś chłopaka siedzącego kilka rzędów przed nami.
– Miałeś go nie wyrzucać!
– Znudził mnie, a tak poza tym, to sól zaczęła mnie drapać.
***
Szedłem z Rose za rękę, a przed nami biegły bliźniaczki. Zobaczyły dwoje ludzi przebranych za renifera (w takim jednym kostiumie) i zaczęły się cieszyć. Daisy powiedziała coś na ucho Phoebe, ta kiwnęła głową i z wielkim śmiechem pobiegły w stronę renifera. Daisy z pomocą siostry wgramoliła się na jego grzbiet. Stałem osłupiały, a Rose się śmiała.
– Wio rumaku, wio! – krzyczała, a ludzie udawali że galopują.
Moja mała głupiutka siostrzyczka prawie spadła, ale złapała za rogi, które… wyrwała. Podbiegłem do niej i ściągnąłem na ziemię.
– Daisy przeproś pana renifera, oddaj mu rogi i wracamy do domu! – powiedziałem, a po chwili zauważyłem, że obok nas zgromadziła się całkiem spora grupka ludzi…

Zachęcam do zadawania pytań na asku! <klik>

POD ROZDZIAŁEM PROSZĘ O KOMENTARZE DOTYCZĄCE TYLKO OPINII O NICH. INNE BĘDĘ USUWANE!


 Witajcie, dzisiaj nie będę za dużo pisać, bo zauważyłam że i tak większość osób tego nie czyta... :(
Chciałabym zachęcić was do głosowania w ankiecie oraz do komentowania, bo to bardzo motywuje do pisania, a jak pewnie większość z was nie wie, ja ostatnio nic nie pisze. Jak tak dalej pójdzie, to ja nie wiem co zrobię...
Za tydzień razem z Leną będziemy już po egzaminie gimnazjalnym, więc bardzo was proszę. Trzymajcie za nas kciuki od środy do piątku!! Proszę :**
Buziaki Rose.

8 komentarzy:

  1. Naprawdę super rozdział :)))))
    Na początku zasmuciło mnie to, że Lottie nie lubiła Rozalie ale na szczęście się do niej przekonała. Gdy przeczytałam co tam Harry i Gemma włożyli jej do walizki to już wszystko miałam wyjaśnione.
    Tak więc czekam na next'a, życze dużo weny. Życze też udanych świąt wielkanocnych i trzymam kciuki na testach. Będą na pewno napisane bardzo dobrze.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej ! Nie dawno znalazłam tego bloga i bardzo mi się podoba! Aco do rrozdziału fajnie, że Lottie polubiła Rozalie. A malutkie są takie słodkie. :* Najlepsze było jak wyrwała rogireniferkowi xD i jak jjakaś pani walnęła Louisa torebką xD śmiałam się do telefonu.... od teraz będę komentowała każdy rozdział :* pozdrawiam i czekam na nn!
    Any

    OdpowiedzUsuń
  3. Co Harry kombinuje? :D. Jestem tego bardzo ciekawa :). Pewnie Rose o wszystkim powie Lou... No kurcze głupi Zayn! Jak mógł jej nie zatrzymac? Normalnie walnęłabym mu z liścia, aby się obudził!
    Haha... To iglo mnie rozbroiło :D. Chciałabym widzieć jej wystraszoną minę przed wejściem do domu! Ta scena musiała wyglądać komicznie ;p.
    Lou nie wolno się tak naśmiewać z Rose :D.
    Bardzo polubiłam bliźniaczki i Fizze :). Tylko ta Lottie jest taka naburmuszona! Taka mała jędza z niej :D.
    I miałam rację! Lottie to zołza :D. A ten fragment, jak Lou mówił Rose, że jest całym jego światem dosłownie mnie wzruszył. Swietny romans! Musisz kiedyś wydać książkę! Nie przepuszczę Ci tego! Będę cię nawiedzać! :D.
    Oo! Lottie się przekonała do Rose. Myślałam, że to bedzie dłużej trwać, znając ciebie ;p.
    Haha... Już widze ta kobiete walącą go torebką po twarzy :D.
    Ludzie go poznają! Tylko dlaczego stali tak patrząc się jak ciele w malowane wrota? w życiu gwiazdy nie widzieli? :D
    Ja czytam i inni pewnie też czytają, tylko po prostu im się nie chce skomentować rozdziału.
    Ludzie sprężcie się, bo Rose tutaj roku nie bedzie czekać! Obudźcie się! Nadeszła na to pora!
    Wybacz, że tak późno, ale czytałam książkę i zapomniałam, że dzisiaj piątek ( ach ta moja skleroza... ).
    Powodzenia na egzaminach!
    Amy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałabym :D
      Wesołych Świąt Wielkanocnych!

      Usuń
  4. Dobra, tym razem postanowiłam skomentować rozdział w Twój sposób :D I nawet mi się to spodobało! Będę tak częściej! :D
    Nie martw się, Rose, ja też w to nie wierzę… Do tej pory! Ale Ty nie znasz wszystkich szczegółów, np. tego, jakim idiotą jest Zayn, więc…
    Tekst Harry’ego mnie rozwalił :D Choć bardziej obawiam się o naszą drugą parkę… ( chyba nigdy o tym nie zapomnę!)
    Rose była taka kochana :D No ale nie ma się o co martwić, jestem pewna, że rodzina Lou ją pokocha!
    Jezu, normalnie zostanę jasnowidzem! (huhuhu!)
    Ups, dupa! Nie będę jasnowidzem, bo Lottie chyba jednak za nią nie przepada… Fu*k :)
    Piąteczka, Harry! Piąteczka, Gemma! Jak ja Was kocham! Teraz tylko Rose powinna zrobić użytek z takich ubrań :D
    No i znowu dupa… NO NIE!
    AAA! OMG, jak słodko :D Taki uroczy tekścik! Lou, normalnie pisarzem zostań i pisz erotyki (erotyki- wiersze o miłości, nie pornole!) :D
    Rose- jaka super bohaterka! :D Przynajmniej Lottie się do niej przekonała, choć jestem strasznie ciekawa, czemu jej nie polubiła od razu i była do niej uprzedzona… Ach te kobiety… :D
    CCCCCO?!! Rose na 100 % nie leci na kasę Lou!!!! Ja na to bym nigdy nie wpadła…
    Hahahahaaha, siku :D No to jest bardzo poważny problem i doskonale ją rozumiem! Nikt nie lubi chodzić z pełnym pęcherzem! (a propos, właśnie wróciłam z toalety :p)
    Louis jest taki niedomyślny… Szpilki są bardzo mocnym argumentem!
    Hahahahhahahaha, dialogi między rodzeństwem są boskie! :D Chciałabym zobaczyć Lou, który obrywa torebką w twarz (wgl, chciałabym go kiedyś zobaczyć na żywo! :D)
    Tralalalalallalaala…. Zaraz zlecą się wszystkie fanki! :D :D :D
    No więc, chcę Cię poinformować, że ja czytam! Ludziki kochane, spinamy dupki i komentujemy, żeby Rose nam napisała kolejny 8319241807 rozdział! :D Będę mocno trzymać kciuki, ale o tym to akurat wiesz :)
    Wesołych, spokojnych i radosnych świąt Ci życzę! :*
    Powodzenia i duuuuużo weny! :***
    Całuski!
    P.S. Dzisiaj nie udało nam się pogadać, ale może w końcu jutro...

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział <3 trzymam kciuki i oczywiście Wesołych Świąt Wielkanocnych ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham to opowiadanie ^^ super rozdział ~ Misia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahaha, blizniaczki sa genialne <3
    Boskie :) czekam nn :D

    OdpowiedzUsuń