14 lutego 2014

Rozdział XXIX


Komentujesz = wywołujesz uśmiech na mojej twarzy, a co za tym idzie? Kolejny rozdział! Bo Rose w dobrym humorze = nowy rozdział!


Oczami Rose 
–Loui chodź pokażemy ją reszcie.
Wzięłam mojego chłopaka za rękę i pociągnęłam go w kierunku naszych przyjaciół. Kicie ciągle trzymałam w prawej ręce. Spała przytulona do mojej piersi.
–Zasłoń ją, zrobimy im małego psikusa– szepnął, a ja wykonałam jego polecenie.
Doszliśmy do chłopaków i Leny, siedzieli na kocach i rozmawiali.
–Ymm. Musimy powiedzieć wam coś ważnego– czy mi się wydaje czy Lou już to kiedyś powiedział, a Harry pomyślał, że jestem w ciąży?
Wszyscy na nas spojrzeli i wyczekiwali rozwinięcia myśli.
–Zostaliśmy z Rose rodzicami!– krzyknął Lou i objął mnie ramieniem.
Harry momentalnie zbladł. Patrzył się ciągle na bój brzuch, Aaaa… już wiem, o co mu chodziło z tym psikusem! Staliśmy tak w ciszy, wszyscy się w nas wpatrywali z otwartymi ustami. Haha! „Dwa dni są razem, a już dziecko zrobili!” Na pewno tak myślą.
–Okej, nie chce was straszyć… nie jestem w ciąży!– Harry odetchnął i powoli powracały mu dawne kolory– znalazłam małego biednego kotka, i postanowiliśmy, że go razem z wami zaadoptujemy!
–KOTEKKKKKK! – Krzyknął Harry i przybiegł do mnie– Mogę go wziąć? Proszę, proszę, proszę! Jak go nazwiemy? Może puszek? Ale on jest śliczny– Podniecał się chłopak, a do niego dołączyła Lena.
–A to jest kot czy kotka?– Zapytał Zayn.
Miałam już odpowiedzieć, ale Harry się odezwał.
–Czekaj, zaraz sprawdzę.
Chłopak podszedł do naszej koteczki i podniósł jej ogon. Przyglądał się chwilę.
–To zdecydowanie kot!
Razem z Louisem zaczęliśmy się śmiać.
–Haaaaaary! To jest kotka!– Powiedziałam śmiejąc się. Po moich słowach dołączyła do nas reszta oprócz urażonego loczka.
–Przy ludziach też się tak mylisz?– Zapytała ze śmiechem Lena.
–Przy tobie prawie się pomyliłem– Odgryzł jej się chłopak.
Lena udawała obrażoną, ale wiem, że taka naprawdę nie była.
–No Lenaaaaa żartowałem– powiedział Harry i uścisnął moja przyjaciółkę. Ona się uśmiechnęła i wzięła kotka do ręki.
–Harry, ty sam wyglądasz jak dziewczyna!
–Lena, wiem że zawsze chciałaś mieć kota, więc to będzie mój prezent dla ciebie. Będziesz jego panią!– powiedziałam.
–Och Rose! Dziękuję Ci! Nazwę ją… Lili!
Harry stał obrażony.
–Rozalie, ja też kocham koty!
–Tobie kupię na urodziny okej?
–Okej! Co na urodziny? Aż tyle muszę czekać? No dobra.
Oczami Leny
Wszyscy poszli już spać. Lili położyliśmy w domku razem z miską mleka. Może jakoś przeżyje bez nas noc. Leżę w śpiworze, i nie mogę zasnąć. Przekręcam się z boku na bok i wymyślam niestworzone historie.
–Zayn śpisz?
-Nie.
–A co jeśli napadną nas Zombie?– zapytałam ze strachem.
–Nie bój się, zombie nie istnieją, a jak nas zaatakują, to cie jakoś obronie– Powiedział ze śmiechem.
–Taa. Uspokoiłeś mnie– powiedziałam z sarkazmem– Dobranoc
–Dobranoc
Leżałam tak jeszcze przez godzinę, następnie zasnęłam.
Oczami Rose
Chłopcy zasnęli jakieś pół godziny temu. Dochodziła północ. Leżałam rozmyślając. Mam cudownego chłopaka, zaczęłam śpiewać… Rozmyślanie przerwały mi szmery obok namiotu. Wzięłam do ręki latarkę. Ktoś chciał dostać się do środka, męczył się właśnie z zamkiem. Zapaliłam latarkę.
–Rose, to ty? Proszę otwórz.
Odsunęłam zamek a do środka wpadł Niall.
–Głodny jestem– powiedział, a ja zaczęłam chichotać.
–Wezmę klucz i pójdziemy po coś.
Jak powiedziałam, tak też zrobiłam. Wzięłam klucz, złapałam Horanka za rękę i wyszliśmy. Otworzyłam drzwi do domku. Lili smacznie spała na kocu. Nialler poszedł do kuchni i zaczął coś szukać.
–Hmm. Żelki czy chipsy, a może czekolada lub wafelki?
–Bierz trzy paczki chipsów paprykowych, tych wiesz ostrych, dużą cole i spadamy do namiotu.
–Okej.
Wzięliśmy rzeczy i poszliśmy do śpiących chłopaków. Już w środku Niall zaczął otwierać jedną z paczek. Zaczął strasznie szeleścić. Harry się obudził.
–Niall? Co ty tu robisz? – powiedział– Rose?
–Niall trochę zgłodniał, a ja postanowiłam że mu potowarzyszę w jedzeniu. Chcesz trochę?
–Jasne.
Zaczęliśmy jeść. Mój wzrok padł na śpiącego Louisa. Harry to zauważył. Rzucił się na chłopaka i krzyczał.
–Tomlinson wstawaj! Jemy chipsy!
–Co? Gdzie? Kiedy?– powiedział zaspany chłopak i zerwał się z miejsca.
–Chipsy, tu i teraz!– krzyknęłam
I tak w czwórkę jedliśmy ostre paprykowe chipsy, i popijaliśmy je colą.
–Nie ma to jak chipsy o północy- powiedziałam, a reszta pokiwała głowami.
–Mam pomysł– krzyknęłam– zaraz wrócę, czekajcie!
Wybiegłam z namiotu i szybo znalazłam specjalną walizkę, w której miałam różne dziwne stroje. Wyjęłam niektóre z nich, oraz farbki do malowania twarzy. Wróciłam do namiotu.
–Rozbierać się chłopcy– oni popatrzyli na mnie jak na wariatkę– Mam pomysł!– rzuciłam w każdego z nich ciuchy, i sama zaczęłam się rozbierać– No raz dwa, a nie się na mnie patrzycie!
Przebraliśmy się w poszarpane ubrania, podałam chłopakom maski zombie, oni dziwnie się na mnie patrzyli, ale to szczegół. Zaczęłam malować im szyję i odsłonięte części ciała odpowiednią farbą.
–No to gotowe! Zrobimy Lenie mały psikus, może Zayn też się przestraszy. Ona panicznie boi się zombie. Wpadniemy do ich namiotu naśladując je. Wiecie, o co chodzi? – Oni pokiwali głowami.
Po chwili znaleźliśmy się w odpowiednim namiocie. Zaczęliśmy przeraźliwie wyć. Lena zerwała się z miejsca, wyskoczyła ze śpiworu krzycząc i schowała się za Zayna. Chłopak popatrzył na nas i także zaczął piszczeć, jak mała dziewczynka.
–Aaaaaaaa. Zayn ratuj! Mówiłam, że to się stanie! Aaaaaaaa.
Oni darli się wniebogłosy, a my dalej udawaliśmy potworki. Po pięciu minutach pisku do namiotu wpadł bohater super-Liam z miotłą w ręce! Patrzył na nas przerażonymi oczami i zamachnął się kijem trzymanym w ręce. Trafił w jednego z nas! Zidentyfikowałam Louisa. Chłopak padł z hukiem na ziemię, prawdopodobnie zemdlał.
–Jednego mniej!- Krzyknął zadowolony Liam i znowu się zamachnął.
Prawie mnie trafił, ale ja padłam na kolana i uklęknęłam przed nieprzytomnym chłopakiem. Ściągnęłam jemu i sobie maskę, i próbowałam go jakoś obudzić.
–Liam to my!– krzyknęłam– Lena, Zayn spokojnie! Podajcie wodę, wy dwaj ściągać maski!
Po chwili w ręce miałam wodę podaną przez Harrego, ponieważ tamta dwójka siedziała jak sparaliżowana. Oblałam twarz Louisa chłodną cieczą. Otworzył oczy.
–Rose? Wiesz.. śniło mi się, że udawaliśmy zombie i Lena z Zaynem krzyczeli, i przybiegł Liam z miotłą i mnie walną.
–Loui kochanie. To Ci się nie śniło.
Chłopak zaczął rozglądać się po wnętrzu. Nasza siódemka w dwuosobowym namiocie. Miejsca za dużo nie było…
–Louis ja ciebie strasznie przepraszam! Nie wiedziałem, że to ty! Ja naprawdę się przestraszyłem słysząc wasze krzyki, Nialla nie było, bałem się.
–Spokojnie Li. Nie jestem zły.
–Jakby to były prawdziwe Zombie to byś mnie tak na pożarcie wystawiła!– krzyknął do Leny Zayn.
–Sam mówiłeś, że jak coś to mnie obronisz!– odpyskowała mu dziewczyna.
–SPOKÓJ!– krzyknęłam– już wszystko wyjaśnione, była fajna zabawa. Idziemy do swoich namiotów i spać, bo jutro nie wstaniemy, a tu i tak za wygodnie nie jest! Jedziemy kupić materace i pompkę, może jeszcze jakieś słodycze, bo te nam nie wystarczą– spojrzałam znacząco na Nialla– Raz dwa, wychodzimy.
Nasza gromadka posłusznie wykonała polecenie, a do moich uszu dobiegł szept Leny i śmiech Zayna.
–Teraz to już na pewno nie zasnę!
***
Obudziłam się na czymś niewygodnym, Aaa jesteśmy pod namiotami. Harry jeszcze spał, obróciłam się w drugą stronę, Louisa nie było. Wyszłam po cichutku z namiotu. Chłopak siedział na drewnianej ławce tyłem do mnie. Podeszłam do niego na palcach i wtuliłam się w jego plecy.
–Cześć maleńka– szepnął odwracając się i mnie pocałował.
–Taka maleńka, to ja nie jestem Loui. Dwa centymetry tylko jestem od ciebie niższa.
–No dobrze, dobrze…
–Jedziemy do jakiegoś sklepu po materace i słodycze?
–Okej. Ty się przebierz, a ja napisze im wiadomość. I zrobimy kolejnego psikusa. Weźmiemy ze sobą klucz do domu, Lili damy do Harrego żeby nie cierpiała w budynku.
–Jestem za!– Powiedziałam– Idę się przebrać.
Przebrałam się <klik> i poszłam do samochodu Louisa. Usiadłam na miejscu pasażera. Chłopak już na mnie czekał. Uśmiechnęłam się do niego. 
Godzinę później byliśmy w sklepie i kupiliśmy trzy materace i pompki. Zapakowaliśmy je do samochodu i trzymając się za ręce poszliśmy do pobliskiego sklepu spożywczego. Wykupiliśmy pół zapasów i zanieśliśmy je do samochodu. Wzięłam nam po wafelku oraz jedną czekoladę, i pociągnęłam Louisa do parku. Usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy jeść.
–Pyszne śniadanie– powiedziałam– czuję, że mi się trochę przytyje.
–Nie narzekaj, bo mi też. A ty jesteś taką chudziną, że przydałoby się przytyć.
–Ta jasne. Nie trzeba– Pocałowałam go namiętnie w usta.
–No to teraz czekolada. Biała, lubisz?
–Yhym.
Siedzieliśmy trzymając się za ręce i jedliśmy słodkości. Zauważyłam czającego się między drzewami paparazzi. Powiedziałam o tym Louisowi, a on mnie pocałował. Spojrzałam na niego wzrokiem typu „Co to miało być?”
–Muszą się jakoś dowiedzieć, że jesteśmy razem.
–Okej. To wracajmy, bo Horanek pewnie z głodu umiera.
Była godzina jedenasta a my z powrotem byliśmy na placu namiotowym. Na krzesełkach siedziała Lena <klik> i chłopaki. Gdy usłyszeli samochód, rzucili się w naszą stronę. Wysiadłam z samochodu.
–Hej, kupiliśmy materace i słodycze– powiedziałam
–Słodycze, słodycze! Jestem taki głodny– krzyczał Horan
–Dlaczego wzięliście klucz do domku!– Krzyczał Zayn i trzymał się za brzuch.
–Jak to wzięliśmy?– udawałam, że nic nie wiem.
–Właśnie? Jaki klucz. Przecież ja go nie mam– Lou zaczął przeszukiwać kieszenie– Oj. Jednak mam. No to zróbmy śniadanie– powiedział jakby nigdy nic.
–Tylko szybko, bo jestem głodny!
–To nam pomóż!
I właśnie w taki sposób zaczęliśmy wszyscy w siódemkę zgodnie robić kanapki. Ja i Loui zjedliśmy po wafelku, więc bardzo głodni nie byliśmy. Dostrzegł to Harry.
–Dlaczego zjedliście tylko po jednej kanapce?– Zapytał
–Nie jesteśmy głodni– powiedziałam
–Sobie zjedli coś szybciej lub tam gdzie pojechali, a nam głodnym kazali siedzieć!– Krzyknął oburzony Niall 
–Nialluś spokojnie kupiłam żelki!
Chłopak momentalnie ucichł, a my się zaśmialiśmy. Koło moich nóg zaczęła kręcić się Lili, wzięłam ją na kolana i zaczęłam głaskać. Po chwili namysłu kotka dostała plasterek kiełbaski. W podzięce polizała mnie po policzku, prawie jak piesek.
–Ty Lili nie całuj mojej dziewczyny– Powiedział poważnym głosem Loui, a my zaczęliśmy się śmiać.
***
Leżałam na leżaku i się opalałam, było mi tak przyjemnie, tylko brakowało tu zimnej lemoniady.
–Loui kochanie przynieś mi coś zimnego do picia!– krzyknęłam
–Nie mogę, naprawiam z Harrym stół!
–Niaaaaaaaaall! Przynieś mi coś do picia! Później pójdziemy na spacer i będziemy tylko we dwoje jeść żelki!
–Już się robi Wasza Wysokość!
Po chwili miałam w ręce pyszne picie, chłopak usiadł obok mnie i wpatrywał się w moją torbę, w której znajdowało się kilka paczek żelek. Zaśmiałam się, wzięłam ową torbę do ręki i pociągnęłam chłopaka.
–Niedługo wrócimy, idziemy jeść– powiedziałam, nie usłyszałam żadnego słowa sprzeciwu, więc poszliśmy.
Kiedy mieliśmy już wracać zobaczyliśmy na drzewie zdjęcie małego, białego kotka. To była nasza Lili! Podeszliśmy bliżej i zaczęliśmy czytać. Okazało się, że Lili ma właściciela, który jej teraz poszukuje. Zrobiło nam się smutno dlatego, że nie będziemy mogli jej zatrzymać, ale przecież ten człowiek jej szuka i chce ją znaleźć. Zapisałam numer telefonu z ogłoszenia i ruszyliśmy aby jak najszybciej powiedzieć o tym reszcie.
***
Po około godzinie wróciliśmy z powrotem. Louis przybiegł do mnie krzycząc „Tęskniłem!” Upadliśmy na ziemie i zaczęliśmy się śmiać. Lena robiła nam fotki.  Wtedy przypomniałam sobie o tym ogłoszeniu. No cóż, trzeba im powiedzieć. Wstałam z ziemi i zaczęłam:
–Kiedy wracaliśmy z Niallem natknęliśmy się na pewne ogłoszenie– zrobiłam pauzę, żeby sprawdzić czy wszyscy mnie słuchają – I okazało się, że ktoś szuka Lili. Ona ma właściciela. Co oznacza, że nie możemy jej zatrzymać…
–Że co? Niee! Przywiązałam się do niej… Nie chcę jej oddawać–  powiedziałam Lenka ze smutnymi oczami. Podeszłam do niej i ją mocno przytuliłam.
–Wiem, że nie chcesz. My też tego nie chcemy. Ale musimy ją oddać – powiedziałam. Na moje słowa wszyscy pokiwali zgodnie głowami. Lena po chwili zrobiła to samo i powiedziała.
–No dobrze. Zadzwoń do tego pana i powiedz mu, że mamy jego kotkę. A ja w tym czasie idę się z nią pożegnać.
Dziewczyna skierowała się w stronę domku, w którym przebywał kot, a ja wyciągnęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam. Po krótkiej rozmowie, mężczyzna zapowiedział, że za chwilę będzie u nas. Tak jak obiecał po 15 minutach już tu był.
–Dzień dobry! Jestem Ethan Wood. Ja przyjechałem po Glorię – powiedział z uśmiechem wysoki, około 25-letni mężczyzna.
–Glorię? – powtórzył ze zdziwieniem Liam, który stał za mną.
–Tak, Glorię. No właśnie, gdzie ona jest? – powiedział, a w tym czasie podeszła do nas Lena z kotem na rękach – Maleńka! Chodź do tatusia! – krzyknął i zabrał kotkę od dziewczyny.
Porozmawialiśmy z nim jeszcze chwilę, następnie pożegnaliśmy się z Lili, a właściwie to z Glorią i po chwili Ethan odjechał.
–Będziemy tęsknić kiciu… – powiedziała cichutko Lena patrząc na odjeżdżając samochód.
***
–Dzwonił Paul, mówił że musimy iść na jakiś wywiad sprostować parę spraw. Wiecie Harry–Rose, i w gazetach pojawiły się zdjęcia Lou i Rose całujących się w parku w Surrey – Powiedział Liam
–A to pewnie przez tego przemiłego fotografa chowającego się za drzewem– powiedziałam
–No to jedziemy! Wrócimy wieczorem, czekajcie na nas cierpliwie– powiedział Lou całując mnie w czoło. I tak oto zostałyśmy same i zaczęłyśmy plotkować o różnych rzeczach, jak to my!


  Tutaj powinien skończyć się ten rozdział, ale z okazji Walentynek mamy dla was prezent!!


Oczami Leny

Po jakichś dwóch godzinach od wyjazdu chłopaków Rose dostała sms, że wywiad będzie w telewizji. Pobiegłyśmy do domku rozsiadłyśmy się na kanapie i włączyłyśmy odpowiedni program. Po chwili wywiad się zaczął (…)
–Harry, czy to prawda, że Rozalie Dobrev jest twoją kuzynką?
Harry wyjaśnił wszystko dokładnie. Że są spokrewnieni przez mamy, że ich kontakt się urwał, ale po jakimś czasie go odnowili.
–Louis, co łączy Cię z kuzynką Harrego?
Zapadła chwila milczenia, Rose intensywnie wpatrywała się w ekran.
–Rozalie jest dla mnie bardzo ważna. Poznałem ją dzięki Harremu, i już nie raz mu za to dziękowałem. Wkroczyła do mojego monotonnego życia i wywróciła do góry nogami. Pięknie śpiewa, jest wesoła, umie pomóc w każdej sytuacji. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. A od piątku– Louis się uśmiechnął bardzo słodko- Od piątku jesteśmy razem– Zapanowało milczenie, chłopaki się uśmiechali– Jest całym moim światem.
Rose się popłakała, przytuliłam ją, a po moich policzkach także zaczęły lecieć łzy. Chciałabym mieć kogoś, kto kochałby mnie tak, jak Lou kocha Ross. (…)
–Zayn, dużo razy widywaliśmy Ciebie z Perrie Edwards z Little Mix. Co nam o tym powiesz?
–Perrie jest tylko moją przyjaciółką, czuję do niej tylko koleżeńską sympatię.
***
Około godziny osiemnastej chłopcy wrócili. Rose pobiegła do Louisa i rzuciła mu się na szyję krzycząc, że on też jest jej światem. Zaczęła płakać, Lou mocno ją uścisnął i do niej dołączył. Płakali razem, a ja zrobiłam im kilka zdjęć. Wspominałam już, że bardzo lubię to robić? Oprócz malarstwa moją pasją jest także fotografowanie. W domu mam bardzo dużo albumów ze zdjęciami. Tak każda chwila mojego życia zostaje ze mną na zawsze.
Patrzyłam na naszą parkę, tak ładnie ze sobą wyglądają. Są dla siebie przeznaczeni, czuję że za jakiś czas, może za rok, dwa, trzy lata będę balować na ich weselu!
Usiadłam na ławce i wpatrywałam się w odległe łąki. Tu było tak spokojnie, nikt nie zagłuszy nam tych chwil odpoczynku. Ktoś usiadł obok mnie i złapał za rękę. Popatrzyłam się w oczy tej osoby, piękne brązowe oczy. Był to Zayn.
–Czego siedzisz tu sama? – Zapytał
–Ja? Myślę nad różnymi sprawami. Rose z Louisem są tacy szczęśliwi, ale boję się reakcji fanek na wieść, że on jest nie jest już wolny. Boją się o Rose, wiesz te wszystkie psychofanki– Westchnęłam.
–Nie ma się czego bać, ma teraz księcia i on ją uratuje. Lou w wywiadzie poprosił, aby zaakceptowali ich związek, bo jest bardzo szczęśliwy…
–Tak wiem. Jak on zaczął to wszystko mówić, to Rose się popłakała… Idziemy się przejść?
–Okej.
Wstaliśmy i nie informując reszty poszliśmy na spacer. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, było przyjemnie…
Słońce zaczęło powoli zachodzić, więc trzeba było wracać. Dzisiaj mieliśmy zrobić ognisko, będziemy piec kiełbaski i opowiadać sobie straszne historie. Może być ciekawie.
–Gdzie wy się podziewaliście!– Krzyknął Liam, gdy pojawiliśmy się w jego polu widzenia.
–Na spacerze byliśmy- burknął Zayn
–Okej, no to teraz macie nam pomóc przy ognisku.
I na polecenie Liama zaczęliśmy przygotowywać wszystko do ogniska, drewno, patyki do nabicia kiełbasek, chleba lub pianek.
Ubraliśmy ciepłe swetry i usiedliśmy w kółku wokół przyjemnego ognia. Rose wtuliła się w Louisa, z drugiej strony przyczepił się do nich Harry. Ja siedziałam pomiędzy Zaynem i Liamem. Aktualnie każdy piekł kiełbasę. Niall dwie, bo jak inaczej?
Gdy każdy był najedzony zaczęliśmy piec pianki i opowiadać straszne historie. [Wszystkie historie znalezione są w sieci ;) <od Autorek>]
–No to ja zacznę!– krzyknął Lou– nie przerywać mi! A więc… W Masyrii znajdował się bardzo stary cmentarz żydowski. Od dawna już nieużywany i zamknięty na cztery kłódki. O tym miejscu krążyły różne legendy, jedna z nich głosi , że w każdą pełnie księżyca, o północy pojawia się duch mnicha, który chodzi po cmentarzu i sprawdza czy nikt nie zakłócił spokoju tego świętego miejsca. Gdy tylko zobaczy kogoś chodzącego po jego cmentarzu, zabija go w okrutny sposób. Ciało pochowuje blisko bramy, żeby było przestrogą dla innych osób– Po moich plecach przeszły ciarki, wtuliłam się ze strachu w bluzę Zayna- Katrina nie wierzyła w tę bajeczkę i postanowiła na własne oczy sprawdzić, co się stanie jak wejdzie na cmentarz. Założyła się z przyjaciółmi, że przejdzie do końca cmentarza i z powrotem. Przy pełni księżyca Katrina ruszyła na podbój cmentarza. Przeszła przez bramę, nie widziała żadnej ścieżki, więc poszła prosto przed siebie. To był duży błąd, nic nie wiedząc szła po grobach zmarłych Żydów, czym rozzłościła MNICHA. Szedł tuż koło niej, ale ona go nie widziała, wprawdzie czuła czyjąś obecność, ale nie przejmowała się tym zbytnio. Gdy już wracała zdała sobie sprawę, że przedtem cmentarz był mniej zarośnięty. Teraz z trudem robiła jeden krok. Czuła, że coś złego się dzieje. Ale nie poddawała się, szła dalej, była już niedaleko bramy - widziała swoich przyjaciół. Pomachała im z wyższością, chciała im dać do zrozumienia, że ona się nie bała i przeszła przez ten okropny cmentarz. Gdy nagle poczuła na swoim karku czyjś oddech, straszny, śmierdzący odór. Odwróciła się, nikogo nie widziała, ale słyszała głos, przerażający, mrożący krew w żyłach. Zaczęła uciekać, na nic się to zdało. Mnich ją złapał, porwał w głąb cmentarza, podciął jej gardło. Z upojną miną patrzył jak umiera. Jej przyjaciele wrócili na drugi dzień i zobaczyli nagrobek "Katrina Malczewska". A pod jej imieniem były słowa w języku żydowskim: "kaspinata balkiena sloto ahnada, gedfi siutrada venida zaxiu" co oznaczało "Twa dusza przez wieki będzie sie błąkać po cmentarzu i nigdy nie zazna spokoju"
–Dobre to było!- Krzyknęła Rose, a inni jej przytakiwali. Ja się tam tylko bałam…– no to teraz ja, słuchajcie. Sabrinie w końcu udało się wyjechać z tego okropnego miasta. Nie cierpiała go, przed mieszkańcami nic nie dało się ukryć. Każdy każdego obgadywał. Opuszczając rodzinne miasto czuła się nieswojo. Nigdy tak daleko sama nie wyjeżdżała, a na dodatek nie wiedziała, co ją może czekać w nowym domu. Od dłuższego czasu starała się dostać na studia– i w końcu się jej udało. Do akademika przyjechała bardzo późno, od razu poszła się zakwaterować, a potem prościutko do swojego pokoju - SPAĆ. Rano obudził ją zapach jajecznicy dochodzący z kuchni. Zdziwiła się trochę, nie przypominała sobie, żeby ktoś był w mieszkaniu jak przyszła. Wstała i podążyła za pysznym zapachem. Zobaczyła chudą blondynkę krzątającą sie po kuchni.
– O cześć już wstałaś? Jestem Karolina, a ty pewnie Sabrina?
 –Nom, cześć
 –Pewnie jesteś głodna, co? Siadaj już ci nakładam
–Dzięki, prawdę mówiąc nic nie jadłam wczoraj. Byłam zbyt podekscytowana tym wszystkim.
–Rozumiem cie, po śniadaniu oprowadzę cię po mieście, co ty na to?
–Świetny pomysł, nie znam tutaj nikogo.
 Zmęczone wróciły do domu dopiero koło 23.00. Sabrina pierwsza poszła się wykąpać. Karolina w tym czasie zakradła się do jej pokoju, podeszła do łóżka i pokropiła poduszkę. Potem wyszła jak by nic się nie stało. Sabrina po odświeżającej kąpieli postanowiła od razu iść spać. Gdy tylko położyła głowę na poduszce, poczuła dziwny zapach– ZASNĘŁA– Gdy się obudziła zobaczyła nad sobą Karolinę, uśmiechała się do niej jakoś dziwnie, jakby była niesamowicie szczęśliwa.
 –Co ci jest, stało się coś– spytała Sabrina
            –Nic mi nie jest, co cie to obchodzi, odczep się ode mnie
 –Dobra, spoko, wyluzuj, tak tylko pytam. Po za tym to nie ja stoję nad twoim łóżkiem, tylko ty nad moim
 –Już idę, nie wkurzaj się
 Sabrina wstała i poszła pod prysznic. Namydliła swoje ciało, poczuła okropny ból na plecach. Podeszła do lustra, to co zobaczyła przeraziło ją. Jej plecy przeszywała ogromna szrama. -Jak to się mogło stać, i kiedy?- Myślała Od tego czasu, co jakiś czas pojawiały się na jej ciele różne rany. Pewnego dnia, gdy wracała do domu zaczepiła ją pewna dziewczyna.
 –Cześć, jestem Daria, czy to ty mieszkasz w pokoju nr 34?
 –Tak, a co?
 –Nie, nic. Mieszkasz sama, nie boisz się, po tym co tam się stało?
 –Chwilę, nie mieszkam sama, a co tam się niby stało?
 –Rok temu zamordowano tam młodą dziewczynę, pocięto jej ciało na kawałki i porozrzucano po całym pokoju. Podobno tam straszy jej duch. Z kim mieszkasz, jeśli można zapytać, wszyscy mówią, że sama.
 –Mieszkam z Karoliną, Boże nie wiedziałam, co tam się stało.
 –Zaraz, zaraz. Karolina Tymek, z nią mieszkasz?
 –Zgadza się. znacie się?
–Znałam ją.
 –Znałaś, to ją...
 –Tak, ją zamordowano.
–Nie to nie możliwe, przecież codziennie się z nią widuje, na pewno nie jest duchem.
 –Karolina była zgrabną blondynką, zmarła młodo, a sprawcy nigdy nie odnaleziono.
 –Boże, nie mam czasu muszę już iść, do zobaczenia.
 –Ale...– Nie czekając ani chwili dłużej Sabrina pobiegła do mieszkania. Nie było w nim Karoliny. Koło północy Sabrine zmorzył sen. Obudziły ją hałasy dobiegające z pokoju obok. To Karolina szukała, coś w szufladzie. Sabrina zobaczyła jak wyjmuje ostry nóż, i kieruje się w jej stronę. Próbowała się bronić, zasłaniała dłońmi twarz. Karolinie to nie przeszkodziło odcięła jej palce, z których tryskała świeża, jeszcze nie zakrzepła krew. Potem złamała jej żebra, które przebiły płuca. Nie mogła oddychać w końcu zemdlała, i już się nie obudziła. Jej ciało znaleziono poćwiartowane i porozrzucane po całym pokoju, tak samo jak w poprzednim zabójstwie. Podejrzewano tego samego mordercę. Od tego czasu nikt nie mieszkał w pokoju nr34. Został on zamknięty. Podobno czasami pali się tam światło i słychać głosy dziewczyn błagających o litość...
–Ja już nie chce! Przestańcie!– krzyknęłam–  to że wy lubicie takie historie, nie znaczy, że ja także..
–Lena spokojnie, to tylko takie nieprawdziwe rzeczy. Przytul się do mnie nie będziesz się bała.
–Okej– wykonałam jego polecenie
–Luśka, to na pewno ci się spodoba!– powiedział Harry– W słoneczny dzień, czteroosobowa rodzina przeprowadziła się do nowego domu (który kupili miesiąc wcześniej). Nie zauważyli żadnych niepokojących rzeczy. Pewnego wieczora z kuchni słychać było głośne: „Kap, kap, kap..” Do kuchni wszedł ojciec rodziny, aby sprawdzić, co się tam dzieje. Mijały minuty, a on nie wychodził. Dalej było słychać przeraźliwe „Kap, kap, kap.” Poszła, więc do kuchni mama. Tak jak tato długo nie wracała, a odgłos nie ustawał. Słychać było jeszcze jakieś dziwne szmery. Do kuchni poszedł starszy brat. Można było się spodziewać, że i on nie wróci. Tak się stało. Pięcioletnia dziewczyna siedziała na krześle przestraszona. Czy ten dom jest nawiedzony? Co z jej rodziną? Postanowiła, że pójdzie do tej kuchni, nawet jakby miała zginąć. Nacisnęła na klamkę. Zamknęła oczy i weszła do środka. Słyszała tylko „Kap, kap, kap.” Otworzyła oczy, nie spodziewała się tego, co tam zastała. Przy kranie stała… cała jej rodzina i próbowała go zakręcić!
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Tego to ja się nie spodziewałam! Nikt tego się nie spodziewał. Po tamtej historyjce było mi lepiej, nie odczuwałam takiego strachu. Około godziny drugiej w nocy poszliśmy do namiotów. Mimo obaw zasnęłam prawie natychmiast.
Oczami Rose
Poopowiadaliśmy sobie straszne historie, i poszliśmy spać. Harry padł od razu. Ja leżałam w śpiworze i zastanawiałam się, co jutro możemy zrobić. Chyba mam pewien pomysł… tylko muszę obgadać to z Leną…
–Rose śpisz?
–Nie, nie śpię– szepnęłam
–Bo ja się sam boję! Mogę się do ciebie przytulić?
–Oczywiście Loui!
Chłopak objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego umięśniony tors. Szybko zasnęłam.
***
Otworzyłam oczy. Obok mnie nie było Louisa, ani Harrego. Miałam za to innego gościa. Był, a raczej była nim Lena. <klik> Leżała obok mnie. Szturchnęłam ją w ramię. Otworzyła oczy i na mnie popatrzyła.
–Co? Aaa. Co ja tu robię?– przytaknęłam– chłopaki robią śniadanie. A ja śpię.
Dziewczyna zamknęła oczy. Zaśmiałam się, wzięłam do ręki wczoraj przygotowane ubrania <klik> i szybko się przebrałam. Wyszłam z namiotu na świeże powietrze. Zaczęłam rozglądać się dookoła. Tak jak mówiła Lena, chłopaki robili śniadanie. Nie, nie robili, oni je jedli! Rzuciłam się w ich stronę. Usiadłam na kolanach Louisa, i porwałam do ręki najbliżej leżącą kanapkę. Krzyknęłam „Cześć wszystkim!” I zaczęłam jeść. Oni się ze mnie śmiali.
–No, co głodna jestem!
***
Podeszłam z Leną do dużej torby. Wyciągnęłyśmy z niej siedem woreczków (całkiem sporych). Każdy z nas dostał po jednym. Weszliśmy na łąkę niedaleko. Tylko ja i Lena wiedziałyśmy, co znajduje się w owych workach.
–Zaczynamy!– krzyknęłyśmy.
Sięgnęłam rękę do zawartości worka. Złapałam balonik z niebieską farbą, i rzuciłam nim w mojego Louiska. Tak oto zaczęła się nasza zabawa. Obrzucaliśmy się nawzajem, po kilkunastu minutach zabrakło nam broni. Staliśmy cali kolorowi wśród pachnących (i zarazem brudnych) kwiatów. Louis porwał mnie w ramiona, zaczęliśmy się kręcić wokoło. Lena, jak to Lena. Wzięła aparat i robiła wszystkim zdjęcia. Padliśmy na ziemie i zaczęliśmy się śmiać. Loui mnie pocałował, namiętnie, bardzo namiętnie. Nieświadomie włożyłam ręce pod jego koszulkę.
–Uuuuuu. Rose, może nie tutaj?
Zaczerwieniłam się i odskoczyłam od mojego chłopaka. Ups. Oni to widzieli i znając życie będziemy mieć cudowne zdjęcie.
–Ymm, chodźmy się wykąpać w jeziorze!- Krzyknęłam i pociągnęłam Louisa za rękę. W ubraniach weszliśmy do wody.

Oczami Leny, kilka dni później

Jutro już wracamy do domu. Szkoda, było tu naprawdę przyjemnie. Wszyscy już śpią, tak mi się przynajmniej wydaje.
Lena, śpisz?- Jednak nie wszyscy.
–Nie, nie śpię.
–Podasz mi wodę?
Podałam chłopakowi butelkę leżącą obok mnie. Zaczął pić…
–Cholera!
Moja mała niezdara nie umie pić! Moja?? Zaczęłam się śmiać.
–Nie śmiej się ze mnie!
–To nie ja wylałam pół butelki wody prosto do śpiwora i na swoją koszulkę!– spoważniałam– Wyłaź stamtąd i ściągaj tą koszulkę!
–Oj Lena, Lena. Jak chcesz mnie pooglądać nago to powiedz– uśmiechnął się chytrze, a ja się zarumieniłam.
–Chcesz spać mokry to proszę bardzo!– zmrużyłam oczy, i udawałam focha!
Chłopak wyskoczył ze śpiwora i ściągnął koszulkę, przyczołgał się do mnie i mnie przytulił. Miałam już zamruczeć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.
–Lenkaaaaa, nie gniewaj się na mnie!– wyszeptał mi do ucha, ale ja w dalszym ciągu udawałam obrażoną– no proszeeee!– pocałował mnie w policzek. Bez wątpienia się zarumieniłam.
–No dobra– chwilę milczałam– Emm, a jak ty będziesz teraz spać?
–No miałem nadzieję, że przyjmiesz mnie pod swoje skrzydła.
I bez ostrzeżenia wgramolił mi się do śpiwora. Było ciasno, muszę przyznać. Objął mnie ramieniem.
–Dobranoc!
***
Obudziłam się w bardzo, ale to bardzo wygodnej pozycji. Mianowice na nagim torsie Zayna. Usłyszałam głośne kroki przed namiotem, ale to zignorowałam. Po chwili w środku był nieproszony gość.
–Wstawać, a nie dzieci robicie!– Krzyknęła ta osoba, z pewnością Rose <klik> i zamilkła. Popatrzyłam się na nią, a ona zaczęła się śmiać.- Nic nie powiem, ale macie wstawać.- I wyszła.
Westchnęłam i zaczęłam szturchać Zayna po brzuchu. 
–Mamo jeszcze chwilkę..– Szepnął
–Mama jest w domu, i nie ma żadnej chwilki, wstawaj już!
–Ooo. Lena, już wstaje.
Wyszłam zaspana z namiotu, wzięłam pierwsze lepsze ubrania, <klik> wbiegłam do domku, do łazienki, ubrałam się i wyszłam. Zayn już siedział i jadł śniadanie z resztą. Dołączyłam do nich.
–No to się dzisiaj zwijamy?
–Yhymm.
Po pysznych kanapkach z trzydniowego chleba, zaczęliśmy zbierać swoje rzeczy, a następnie składać namioty. Było tu bardzo miło, ale niestety to się skończyło. Po dwóch godzinach wszystko było w samochodach, z nami włącznie.
***
Po dwóch godzinach byliśmy w domu. Z pomocą Nialla moja torba znalazła się w odpowiednim pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Już od dawna myślałam nad tym, aby wynająć sobie jakieś małe mieszkanko niedaleko. Nie płacę żadnych rachunków, ani nic. Jestem na utrzymaniu chłopaków, i nie czuję się z tym za dobrze. Rose to, co innego, ona jest kuzynką Harrego, to tak jakby też jej dom. A ja? Przyjaciółka Ross. Dlaczego tutaj mieszkam? Nic mnie nie łączy z chłopakami… Chciałabym żeby między mną, a Zaynem coś… Coś było, ale tak nie jest. Teraz to jestem na ich łasce, a nie lubię być w takich sytuacjach.
Ciekawe, co słychać u mamy. Hmm, może do niej zadzwonię? Tak, to jest dobry pomysł. Stęskniłam się za nią, chociaż całkiem niedawno byłyśmy razem. Wyciągnęłam z torebki telefon i wybrałam odpowiedni numer. Po kilku sygnałach usłyszałam wesołe:
–Lena! Dawno dzwoniłaś, jak ja za tobą tęsknie!
–Cześć mamuś. Ja też tęsknie.

Zachęcam do zadawania pytań na asku! <klik>

POD ROZDZIAŁEM PROSZĘ O KOMENTARZE DOTYCZĄCE TYLKO OPINII O NICH. INNE BĘDĘ USUWANE!


~*~*~*~*~*~
            Heeeej! Jak podoba wam się niespodzianka? Mam nadzieję, że jest udana! :) Z okazji walentynek chciałybyśmy życzyć wam duuuużo szczęścia w miłości! Niech wasze sympatie odwzajemnią wasze uczucia (jeśli tego jeszcze nie zrobiły :D) No więc, ja życzeń składać za bardzo nie umiem więc dam pokażę wam mój wiersz ;D Taka przeróbka, dla złamanych serc :( Znalazłam go jak szukałam z Leną takie coś ;D No więc najpierw wam pokażę wersję oryginalną, nie mam pojęcia kto to napisał, jakoś patrzyłam na autora gdy to zobaczyłam, a mam to do Worda skopiowane więc...
Buziaki Rose xxx
 Ps. Przypominam anonimkom o podpisywaniu się! :)

Dam Ci serce me czerwone,
W nim gorąca miłość płonie.
Ty mi dasz serduszko Twoje
Pokochamy się oboje!
Dlaczego Cię kocham, najdroższy,
Pomimo tylu Twych wad?
Odpowiedź jest zwykła, najprostsza:
Przy Tobie pięknieje świat.

Teraz wersja moja przerobiona ;D

Dałeś mi serce swoje,
W nim gorąca miłość płonie.
Dałeś mi serce swoje,
Nie pokochamy się oboje!
Dlaczego mnie kochasz najdroższy,
Pomimo tylu moich wad?
Odpowiedź jest zwykła, najprostsza:
Po prostu uderzyłeś się w kant! 

 Jak się podoba? :***

6 komentarzy:

  1. Rozbawił mnie Harry z tym kotem. To był strzał w dziesiątkę! Lena znów myślała o zombie. Zayn mógł ją przytulić!
    Ale Zayn to mięczak... Jak mógł piszczeć? mógł zachować dla dziewczyny zimną krew.
    Miotła rządzi! :D
    Rose i Lou <33. Moja ulubiona para <33. Zayn i Lena nie są gorsi, ale przekonałam się, że Zayn to mięczak i zmieniłam zdanie :D.
    Szkoda, że kotek musi odejść ;/.
    Oj nie dobra Rose, bo wykorzystuje Niala :D.
    Napisze, że Lou jest bardzo pomysłowy... Całować się przy fotografie...
    Oo Lou jest taki słooodki!
    Urocze *.*
    Uhuhuhu... Sam na sam Lena i Zayn <3
    Te koszmary były cuuudowne!
    Harry był najlepszy! :D
    Haha... Wszyscy zakręcali kran ;p
    Ooo... Zayn bez koszulki haha :D. Podejrzewam jak musiała się czuć Lena... Biedna myśli, że nie ma u niego szans, a to nie prawda!
    Niespodzianka się udała! Jestem bardzo mile zaskoczona : *, bo mi walnetynki nie zabardzo się udały, a tu taka miła niespodzianka :). Dziękuję poprawiłaś mi humor :*.
    Tobie także życzę szczęścia w miłości <33
    Haha po prostu uderzyłeś się w kant. Haha dobre.. Normalnie pasuje idealnie :D.
    Sciskam! I czekam na więcej takich niespodzianek *.*
    Amy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała niespodzianka. :) Zombie i "straszna historia" Harrego- boskie.
    Całusy, dużo weny i miłości...

    OdpowiedzUsuń
  3. No to piszemy komentarz :D
    Harry był taaaki słodki! Bo w końcu „Harry kocha kotki” :D A to określanie płci mnie rozwaliło! „–Przy ludziach też się tak mylisz?– Zapytała ze śmiechem Lena. –Przy tobie prawie się pomyliłem”
    To oni nie wiedzą, że jedzenie tak późno jest niezdrowe? :D Rose to ma niezłe pomysły! Chociaż Zayn, mogłeś Lenę jakoś tak… Hmm… Obronić? Przytulić, złapać za rękę, czy coś? :D Ale za to Liam był rewelacyjny!
    No i Rose sobie podporządkowała One Direction- szlachta jest w końcu tylko jedna, nie? ;D Niech usługują! Chociaż szkoda mi Lili… Mogła zostać! Tak słodko by było i Harry byłby szczęśliwy! :D Gloria mi za bardzo nie pasuje do takiego słodziaka… Lili było lepsze :)
    Czy muszę mówić, że Rose i Louis są mega słodcy? Cudowna i idealna para! Lou jest taki kochany! Każda dziewczyna by chciała mieć takiego chłopaka! Natomiast jeśli chodzi o Zayna- Perrie jest tylko przyjaciółką, więc trzeba by się wziąć za Lenę! :D
    Straszne historie- po prostu to uwielbiam! Byłam w wakacje na obozie żeglarskim i na każdym ognisku sobie opowiadaliśmy :0 co z tego, że przeważnie pod koniec opowieści umierałam ze strachu?! Fajne to było :D
    Rose i Lou się gwałcą, Rose i Lou się gwałcą :D hihihi! W sumie, Lena i Zayn też by mogli! :D ale przynajmniej tak słodziutko spali ze sobą! Mrrr Zayn bez koszulki <333
    Lenko kochana! Przestań tak myśleć! Rozumiem, że możesz się czuć jak ciężar, ale jestem pewna, że tak nie jest! Chłopaki Cię kochają! A jeśli chodzi o Zayna- działaj! :D
    Dziękujemy za niespodziankę! Baardzo się udała! Wierszyk jest taki... szczery i prawdziwy :D
    Bardzo dziękuję za życzenia! Również chciałam Ci życzyć wszystkiego najlepszego oraz prawdziwej i szczerej miłości! :)
    W tym roku Walentynki uważam za bezsens totalny (może to przez to, że nie mam chłopaka, a chłopcy, którzy mnie zaprosili po prostu mi się nie podobali?), uczucia powinno się wyrażać przez cały rok! Ale za niespodziankę dziękujemy! :* Taki miły akcencik na zakończenie dnia :)
    Pisz dalsze rozdziały i zakończenie :D
    Całuski!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku ten rozdział jest cudowny i taki dłuuuuuuuuuuuuuugi!
    Muszę przyznać, że jak czytałam te historie, to mało się nie zesikałam ze strachu! Kolejny powód dla którego uważam, że Lena jest do mnie bardzo podobna!!
    Weny życzę :*
    Całuski
    Adrianna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Superr kocham to opowiadanie <3 I jeszcze ta historia Harrego hhahaha myślałam że z krzesła spadnę :D Życzę dalszej weny !!
    Zuza :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo bardzo mi sie podoba. Niedawno trafilam na tego bloga. I powiem szczerze nie zaluje super blog warto czytac i z chcia dodam do oberwowanych. Super nie mam zadnych uwag. Bo nie bede sie czepiac tego zajebistego opowiadania. Z wielka checia czytalam kolejne rozdzialy tego bloga bo powiem szczerze ze warto zmarnowac te kilka godzin. Wiem ze przynudzam ale nie potrafie wyrazic w jedym slowie tego jak ten blog przypadl mi do gustu mam nadzieje ze gdy bedziesz czytac moj komentarz, automatycznie nazbiera ci sie mnostwo pomyslow na nowy rozdzial. Weny, weny i jescze raz weny zeby kolejne rozdzialy byly coraz lepsze... i chyba tyle no wiec koncze wiec z niecierpliwoscia czekam na nowy rozdzial...
    Pozdrawiam KlaudiaxX
    PS. Aaaaaaaa... super rozdzial, czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń