06 grudnia 2013

Rozdział XIX

Hej :) Dzisiaj 6 grudnia! Święto wszystkich grzecznych dzieci :D A wy byłyście grzeczne? Odwiedził was święty Mikołaj? Haha :D
Ten rozdział dedykujemy katie_only za to, że jest z nami <3
Zapraszam do czytania :*
Lena x
Ps. Przypominam anonimkom o podpisywaniu się!

Ps.2 Zachęcam do zadawania pytań na asku! <klik



Komentujesz = wywołujesz uśmiech na mojej twarzy, a co za tym idzie? Kolejny rozdział! Bo Rose w dobrym humorze = nowy rozdział!

~*~*~*~*~*~*~




Oczami Rozalie
Leżąc na łóżku wybrałam odpowiedni numer.
– Hej, hej! Co ty się tak długo kąpiesz?– Harry odebrał telefon już po dwóch sygnałach.
– Przecież wiesz, że ja w łazience to godzinami mogę siedzieć!
–Wiem, wiem! My wracamy dzisiaj. Pewnie około północy będziemy w domu, więc zadzwonimy jutro rano okej.
–Hahaha, okej!
– Co Ciebie tak śmieszy?
– Ta nic, nic..
– Okej… Chłopcy Cie pozdrawiają.
– Dzięki, i odpozdrawiam.
– Wiesz muszę kończyć. Mamy ostatni koncert i musimy się jeszcze do niego przygotować trochę. Papa. Do zobaczenia za tydzień.
– Papa– Haha. Za tydzień! Będą mieli niespodziankę!
Poleżałabym jeszcze w łóżku, ale coś czuję, że oni obecnie jabłek nie mają. Będę musiała iść do sklepu.. Ale mi się nie chce! No nic. Nie rozpakowałam się, walizka stoi w salonie, i jest taka ciężka, że nie dam rady jej zanieść. Całe szczęście, że pan z taksówki zaniósł mi ją pod drzwi. Z tego, co sobie przypominam to mam jakieś ubrania tu w szafie, bo były w praniu jak wyjeżdżałam i zapomniałam o nich. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i zobaczyłam ubrania <klik>, w które po chwili byłam już ubrana. Zeszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę-pustki. Szafki-pustki. Ahh. Zjem na mieście. Wzięłam klucze i wyszłam. Stanęłam przed zamkniętymi już drzwiami i zaczęłam intensywnie myśleć. Jak ja wrócę z tymi wszystkimi zakupami? Mój wzrok padł na jeden z trzech kluczy, który trzymałam w ręce. Jeden jest do domu, to drugi pewnie do garażu! Eureka! Podeszłam do drzwi w garażu (takie normalne małe jak coś, a nie takie wielkie : D) Włożyłam klucz i przekręciłam, jupi otworzyły się! Wzrokiem odnalazłam samochód Harrego. Kluczyki trzymają w skrzynce, która jest zawsze zamknięta. Stoi po prawej stronie drzwi. Podeszłam tam i użyłam trzeciego klucza. Wzięłam odpowiednią rzecz i szybkim krokiem poszłam do samochodu. Po dziesięciu minutach byłam pod budką z hot-dogami, zamówiłam jednego. W końcu trzeba coś zjeść na śniadanie. Usiadłam na pobliskiej ławce i zaczęłam jeść. Gdy skończyłam z powrotem wsiadłam do samochodu i pojechałam do jednego z wielu sklepów. Wzięłam wózek i zaczęłam szukać potrzebnych mi produktów. Cukier, jajka, masło, margaryna, mleko, jabłka, cukier wanilinowy, cynamon, rodzynki, pomidory, ogórki, woda gazowana, niegazowana, żelki, chipsy, oraz wiele innych rzeczy. Zakupy ledwo mieściły mi się w wózku. Ludzie patrzyli na mnie jak na jakąś wariatkę.
– Po co pani aż tyle rzeczy?– Zapytał jeden z „gapiów”
–Mam pięciu facetów do wykarmienia, już wie pan, o co mi chodzi?– On tylko pokiwał głową i odszedł.
Ledwo do szłam do samochodu. O jak dobrze, że ma duży bagażnik! Po trzydziestu minutach byłam już w domu. No to teraz trzeba wszystko rozpakować. Godzina przynajmniej mi minie.
***
O jejku, już szesnasta! Trzeba zacząć robić szarlotkę! Przygotowałam wszystkie potrzebne składniki: mąkę, proszek do pieczenia, cukier, cukier wanilinowy i margarynę oczywiście nie zapomniałam o czterech jajkach.  Obrałam jabłka, starłam je na tarce na grubych oczkach, dodałam do nich trochę cukru i odstawiłam na blat. Po zrobieniu ciasta – połowę – starannie rozwałkowałam i wyłożyłam na blaszkę. Na ciasto dałam wcześniej przygotowane jabłka, posypałam je cynamonem a następnie drugą połowę ciasta rozwałkowałam i przykryłam nim jabłka. Całość wstawiłam do wcześniej nagrzanego piekarnika.  Gdy ciasto się piekło postanowiłam, że zrobię jeszcze ciasteczka cynamonowe.
***
Ochh. Ale się napracowałam! Do przyjazdu chłopaków zostało mi jeszcze trochę czasu. Ciasta się pieką, szarlotka pięknie pachnie, aż ślinka cieknie. A ja nie jadłam obiadu. Nie czuję głodu, bo podjadałam jabłka. Wiem! Zrobię lasange tak jak ostatnio! Chłopaki będą zachwyceni! Ale ja się dzisiaj narobię! Ale jak niespodzianka, to niespodzianka!
***
Dostałam smsa od Harrego, że właśnie wylądowali, i zaraz będą jechać do domu. Dobrze, że on zawsze do mnie pisze o takich sprawach. Mogę się przygotować. Zasłoniłam wszystkie rolety tak jak były, pogasiłam światła, wzięłam do ręki szarlotkę (na talerzyku oczywiście) i czekałam. W oknie zobaczyłam światła samochodu. Czyli już są. Czekałam w milczeniu, a po kilku minutach usłyszałam głośne śmiechy. Chłopcy otworzyli drzwi i weszli do środka. Chodźcie do salonu. Ups. Moja walizka.
–Harry ja chyba wariuje. Czuje zapach szarlotki i ciastek cynamonowych, iii czegoś jeszcze.
–Niall ja też to czuję. Czy tu ktoś jest? Zaświecę światło.
Omiń walizkę, omiń walizkę! !ŁUP! Nie ominął.
–Kurwa, co tu jest! Tu nic nie było!
– Oj Harry ty ciamajdo ja zaświecę! –Powiedział Zayn.
!ŁUP!
–Kurwa!
Louis śmiał się z chłopaków, chociaż dobrze ich nie widział. Liam wymamrotał coś pod nosem i jak myślę poszedł włączyć to światło. W chwili, gdy w salonie zapanowała jasność krzyknęłam:
– NIESPODZIANKA!
Chłopcy stali (oprócz Harrego i Zayna, bo oni leżeli na podłodze. Harry na mojej walizce, a Zayn na nim) i wpatrywali się we mnie jak w ducha. Pierwszy ocknął się Lou. Przeskoczył leżących na ziemi i pobiegł do mnie. Jego siła aż mnie odrzuciła. Talerz z szarlotką poleciał do góry, a my spadliśmy na podłogę. Niall w tym czasie zobaczył, że placek jest zagrożony i rzucił się w jego kierunku. Złapał talerz, gdy był dosłownie dwa centymetry nad ziemią. Liam wyciągnął telefon, i jak się domyślam zaczął robić zdjęcia, lub nagrał film. Pozostała dwójka raz wybuchała śmiechem, a raz poważniała i patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Po dwóch minutach zamieszania zrobiliśmy tak zwanego misia.
– Zrobiłam dla nas obiad.
– JUPI!
Poszłam po potrawę, a Lou wziął talerze i widelce. Jedząc rozmawialiśmy o trasie chłopaków.
– A ja ty się dostałaś do domu?
– Nie wiem jak to się stało, ale znalazłam klucze w torbie.
– Mówiłem, że ich nie zgubiłem byle gdzie!– Krzyknął z wyrzutem Niall w stronę Liama, a ja się zaśmiałam.
***
Obudziłam się kilka minut temu, i nie mam najmniejszej ochoty wstać z łóżka. Tu jest tak wygodnie. Kocham Londyn, chociaż już tęsknię za tatą, Leną, Filipkiem i ciocią Agnieszką. Jeśli zostanę tu na stałe, to nie będę mogła ich często widywać, ale w Polsce nie ma dla mnie przyszłości…
–Rose śpisz?
Usłyszałam głos Harrego i się uśmiechnęłam.
–Nie śpię, wchodź– odsunęłam kawałek kołdry, a on się uśmiechnął.
–Jak mi tego brakuje!– powiedział z uśmiechem– Tego jak leżymy razem w łóżku niczym się nie przejmując. Tylko brakuje tu Gemmy, lub mojej mamy.
– Dlaczego akurat ich?
– Żeby przyniosły nam śniadanie.
Zaczęliśmy się śmiać. Tak, Gemma robi pyszne kanapeczki. A gdy do nich przyjeżdżam(co często się nie zdarza) przynosi nam kanapki. Leżeliśmy tak w moim łóżku, i wspominaliśmy stare dobre czasy.
–Dobra wstajemy bo jeszcze ktoś tu wejdzie, i pomyśli nie wiadomo co.
Jak na zawołanie drzwi się otworzyły.
–Ross nie ma tu Harrego?– to był Louis. Spojrzał na łóżko– o cześć Harry. Szukamy Ciebie z chłopakami już od kilku minut.
–Aaa. Przyszedłem sobie do Rose pogadać, i tak leżymy.
– Dobra to leżcie sobie i zaraz przyjdź– chłopak wyszedł i zamknął drzwi, które po chwili ponownie się otworzyły– Co leżysz z Rose? Harry czy ty mnie zdradzasz?
Popatrzyłam na Louisa i po prostu chało mi się śmiać. Miał taką śmieszną minkę.
– Och Lou! Nie bój się Harry Cie nie zdradza!
– No mam taką nadzieję!
– Louis moje słońce, chodź do nas.
Niebieskooki chłopak się uśmiechnął. Zamknął drzwi, iii wskoczył nam na łóżko. Wcisnął się pomiędzy nas, i zaczął się przytulać raz do mnie, raz do Hazzy. W końcu doszedł do wniosku, że mam miękką klatę piersiową, i dlatego ułożył na mnie głowę, a nogi wywalił na Harrego. Zaczęłam się śmiać, a chłopaki poszli w moje ślady. Śmialiśmy się jak opętani, ale musiał nam ktoś przerwać. A tym ktosiem był Liam.
– Ooo. Trójkącik?– zapytał i poruszył znacząco brwiami– Nie przeszkadzam– i wyszedł.
– Dobra chłopcy wynocha, muszę się przebrać!– powiedziałam.
–Ja tam nie mam nic przeciwko, żebyś przebierała się przy nas– powiedział Harry, a Lou mu przytaknął.
Westchnęłam i podeszłam do szafy wyciągając ubrania. <klik>
– Harry, Louisowi się nie dziwię, ale ty? Przecież ty jesteś… Ach nie ważne. Idę do łazienki, a jak wyjdę macie być już na dole, i ma czekać na mnie śniadanie! I nie mam słyszeć żadnych sprzeciwów!
Wyszłam z pokoju, i się zaśmiałam. Ich miny były cudowne. Szybciutko udałam się do łazienki, a jeszcze szybciej z niej wyszłam. Zeszłam na dół, i przywitałam się z wesołą gromadką. Czekały na mnie kanapki z nutellą i kakao. Postarali się, chociaż czuję, że kakao było zrobione już szybciej. Zjadłam jedną kromkę, i zrezygnowałam z jedzenia kolejnej. Nie byłam głodna. Spojrzałam znacząco na Nialla, a on po chwili pochłaniał już moje śniadanie.
–To co dzisiaj robimy?– zapytałam.
– Mamy dla ciebie niespodziankę!– powiedział tajemniczo Harry.
–Jaką?
– Jakbyś się dowiedziała, to nie byłaby już niespodzianka.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, Liam poderwał się z miejsca i poszedł otworzyć. Po chwili wrócił z jakimiś tajemniczym mężczyzn. Reszta się z nim przywitała, a następnie ulotniła. Zostali tylko Harry i Louis.
–To jest Dave. Pokazaliśmy mu twoje piosenki, i bardzo się Tobą zainteresował.
–Rozalie Dobrev – wyciągnęłam rękę w stronę mężczyzny.
– David Gotti. Miło mi.
Dave był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, miał około trzydziestu lat, włosy krótkie koloru brązowego i oczy, których kolor przypominał węgiel. Usiedliśmy przy stole.
– Nie znamy się dobrze, ale na to przyjdzie pora. Jestem znajomym chłopaków. Louis pokazał mi wykonania twoich piosenek. Bardzo mi się spodobały, chciałbym abyś podpisała ze mną umowę, ale najpierw musiałbym na żywo posłuchać jak śpiewasz. Co ty na to? Chciałabyś zawodowo śpiewać?
Zamurowało mnie, totalnie. Nie spodziewałam się tego. I to tak szybko?
– Kusząca propozycja, ale ja nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Nie wiązałam przyszłości ze śpiewaniem. To jest po prostu moje hobby. Coś co kocham robić w wolnych chwilach. Ale czemu nie. Mogłabym spróbować.
– Uff! To może pojedźmy do studia, i tam coś mi zaśpiewasz.
– Och, no dobrze.
Spojrzałam na chłopaków. Pojadą ze mną czy nie? Z jednej strony chciałabym żeby byli ze mną, ale z drugiej wolałabym być sama. David przejrzał mnie i powiedział.
–Pojedziemy sami, a później Cię odwiozę.
Uśmiechnęłam się i wstałam. Reszta postąpiła podobnie. Przytuliłam dwóch chłopaków.
–Rose, masz talent. Nie zmarnuj tego!
Nie zmarnuję! Uśmiechnęłam się i poszłam do samochodu Gottiego. Jechaliśmy jakieś dziesięć minut. W samochodzie panowała krępująca cisza. Nie bardzo wiedziałam o czym mam rozmawiać z osobą, którą znam dopiero od kilku minut.
***
– Już jestem!– krzyknęłam wchodząc do domu.
–I co, i co?– dopytywali się.
Nie było mnie kilka godzin, bo musieliśmy porozmawiać o wszystkim.
– Może najpierw obiad?
Chłopcy szybko przynieśli talerze i widelce, oraz zapiekankę.
– Gotował mistrz Harry!
Zaśmiałam się, Harry naprawdę dobrze gotuje, ale nie tak dobrze jak ja. I nawet Niall może to potwierdzić, a jak Niall mówi, że jest pyszne, to mówi prawdę. Chociaż dla niego wszystko jest pyszne, no ale. Specjalnie jadłam bardzo wolno. Dokładnie przeżuwałam każdy kęs. Chłopcy zjedli swoje porcje, a mi została jeszcze ¼ swojej. Niall wziął dokładkę, więc sama nie jadłam. Gdy skończyłam poprosiłam o sok. Louis „wystrzelił” i przyniósł szklankę, oraz sok truskawkowy. Wie chłopak co lubię. Nalałam picia do szklanki i zanurzyłam w nim usta. Umm. Pychota!
– Jak wam minęło przedpołudnie?
– Cudownie. Gotowaliśmy i myśleliśmy co wybrałaś.
– Co wybrałam? Hmm, w drodze do studia postanowiłam jedno. Że od razu powiem, czy chce śpiewać, czy nie. Nie chciałam odkładać tego na później i siedzieć po nocach myśląc co zrobić. To tak jak z waszym zespołem. Albo łączycie się w całość, albo nie. Było tak prawda?- przytaknęli mi głowami.- Wybór był trudny, kocham śpiewać, ale nie oswoiłam się ze śpiewaniem przed kimś. Jednak jak już wcześniej postanowiłam, chciałam podjąć decyzję od razu. Na początek Dave zaproponował mi kontrakt na rok. Tak dla oswojenia się. Ale co to jest rok? Jeśli by mi się spodobało, a jemu przestało, to co? Koniec ze mną. Jednak jest to też dobre rozwiązanie. Jeżeli nie dam rady temu podołać to będę mogła to szybko zakończyć. Zadzwoniłam do taty. On kazał mi spełniać marzenia. Jak byłam mała, chciałam być znaną piosenkarką, ale teraz ta chęć odeszła. Nie czułam tego co kiedyś. Jednak, po zaśpiewaniu kilku piosenek, ta chęć wróciła. Miałam trudne zadanie, i podjęłam decyzję. Może nie wszystkim się ona spodoba, ale i tak będzie już to co ma być.

<klik>

POD ROZDZIAŁEM PROSZĘ O KOMENTARZE DOTYCZĄCE TYLKO OPINII O NICH. INNE BĘDĘ USUWANE!!

6 komentarzy:

  1. Hahahaha... Nadal się śmieje z sytuacji powrotu chłopaków. Widzę jak Niall łapie tą szarlotkę xD Plus Leżący Harry i Zayn.
    Rozdział jest świetny, tylko troszkę szkoda, że nie ma Leny :(
    Rose będzie śpiewać? Już widzę te hejty, że chce zrobić kariere na znajomości z chłopakami :(
    A ja piekłam dzisiaj ciastka cynamonowe na urodziny prababci!
    Całuski :*
    Adianna.

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku, dziękuje <3
    więc tak- był Mikołaj i przyniósł mi ten rozdział z dedykacją :D
    jakby tu skomentować to dzieło? po prostu jest rewelacyjny rozdział, jak wszystkie poprzednie. :)
    moja kochana Rose nową gwiazda? hmm, może być fajnie, aczkolwiek wolałabym nie, bo tak jak koleżanka wyżej stwierdziła mogą być problemy z hejtami.;/
    i gdzie Lena? chce tu też Lene, razem z R., Zaynem i reszta.
    dobra koniec :) do następnego kochane ;*
    @katie-only

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie będę ci tu paplać znów, że jest boskie, już i tak wszyscy to wiedzą :D. Zgadzam się z Adrianną powrót chłopaków był najlepszy. Harry na walizce ;p. Haha rozwalające, jeszcze ten placek :D. Obłędne <3. Rose i piosenkarka? Zaczyna się ciekawie. Dawaj mi więcej Leny!! :D
    Pozdrawiam Amy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super, uśmiałam się :D Wyobraziłam sobie Niall'a jako supermana w tych swoich rajstopkach rzucającego się z odsieczą szarlotce! :D
    Kurcze, ale jednak brakuje mi Leny... Polubiłam ją :) Czekam na następny rozdział :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne jest ;) sorry za krótki komentarz ale brak weny zżera..

    OdpowiedzUsuń
  6. przeczytałam, to jest świetne. Mam prośbę - na moim blogu jest osobna stronka spam i tam możesz dawać linki do twojego bloga, a nie pod postami. Na pewno będę czytała dalej twojego bloga :*

    OdpowiedzUsuń